Cameron Gliddon w końcu się odblokował? "Czuję dużą ulgę"

Na takie spotkanie w wykonaniu Camerona Gliddona czekali niemal wszyscy w Koszalinie. Australijczyk był jednym z głównych architektów zwycięstwa AZS-u w starciu z Asseco Gdynia.

Dla Camerona Gliddona starcie z Asseco Gdynia było piątym w zespole AZS-u. W pierwszych czterech spotkaniach Australijczyk nie pokazał niczego specjalnego. Zdobył łącznie zaledwie 22 punkty, co nie jest wybitnym wynikiem jak na strzelca. Do takiej właśnie roli był ściągany przez działaczy klubu.

W Koszalinie pojawiły się nawet głosy, że dla koszykarza największym problemem jest przestawienie się na europejski styl gry. Ten znacząco różni się od tego, który obowiązuje w Australii.

- Cameron jest bardzo dobrym graczem, który ma duże indywidualne umiejętności. Jest świetnym strzelcem, ale potrafi także znakomicie podać i wykreować pozycje dla kolegów. Aczkolwiek musi cały czas uczyć się fizycznej gry, do której nie był przyzwyczajony - mówi nam jedna z osób pracujących na co dzień w zespole AZS-u Koszalin.

Gliddon swoje nieprzeciętne umiejętności potwierdził w spotkaniu z Asseco Gdynia. Australijczyk w ciągu 29 minut spędzonych na parkiecie zdobył 20 punktów, trafiając sześć z ośmiu rzutów z gry. To najlepszy występ koszykarza w zespole AZS-u.

- Jestem ogromnie szczęśliwy, że udało nam się wygrać. To moje pierwsze zwycięstwo w zespole AZS-u. Czuję dużą ulgę. Uważam, że zagraliśmy bardzo zespołowo, dobrze dzieliśmy się piłką. Nie graliśmy samolubnie. Każdy przyczynił się do wygranej. Nasza gra mogła się podobać. Cieszyliśmy się grą - przyznaje australijski koszykarz AZS-u Koszalin.

Komentarze (0)