Sobotni mecz już od samego początku lepiej układał się dla przyjezdnych. Kociewskie Diabły z wysokiego C rozpoczęły kolejne ligowe starcie i bardzo szybko zapewniły sobie nawet dziesięciopunktową przewagę.
Do przerwy jednak losy pojedynku nie były rozstrzygnięte, gdyż gracze Piotra Ignatowicza starali się dotrzymywać kroku rywalowi i po dwudziestu minutach zmagań mieli zaledwie dwa "oczka" mniej od przeciwników. Kapitalną dyspozycją w ich szeregach imponował przede wszystkim Mateusz Kostrzewski, który szybko zdobył 21 punktów.
- Trochę taki dziwny ten mecz był - analizował Mindaugas Budzinauskas, trener Polpharmy - Na początku dobrze graliśmy w ataku, słabiej w obronie. Później udało się nam ją poprawić - dodawał.
Skrzydłowy PGE Turowa później tak skuteczny już nie był, a w dalszym ciągu zdecydowanie lepiej prezentowali się goście, którzy w 3. kwarcie osiągnęli nawet 13 punktową przewagę.
Po raz kolejny jednak koszykarze ze Starogardu Gdańskiego mieli problem z dowiezieniem spokojnej wygranej do końca i zaskakująco na minutę przed zakończeniem gry to gospodarze wyszli na punktowe prowadzenie.
- Mateusz Kostrzewski do przerwy rzucił 21 punktów, a w drugiej połowie już tylko cztery - zauważał Budzinauskas. - Zrobiliśmy korekty w obronie i to naprawdę zrobiło swoje. Szkoda, że nie udało się nam uniknąć takich sytuacji, że wygrywamy 10 punktami, potem znowu remis czy znowu wygrywamy. Trochę za dużo było tego, ale cieszę się, bo to nasze drugie zwycięstwo na wyjeździe - podkreślał.
W najważniejszym momencie Farmaceuci znów wykorzystali w swoich szeregach Johnny'ego Dee. Filigranowy Amerykanin w całym spotkaniu był niewidoczny, lecz już po raz drugi w sezonie "trójką" w ostatnich sekundach zapewnił swojemu zespołowi szczęśliwą wygraną 74:75.
Należy podkreślić, iż obie ekipy w sobotni wieczór były mocno osłabione. U gospodarzy zabrakło Jakuba Karolaka i Filipa Dylewicza. W Polpharmie znów nie zagrał Damien Kinloch. Pod nieobecność Amerykanina kolejne świetnie zawody rozegrał Uros Mirkovic, który miał na swoim koncie aż 16 zbiórek.
- Mieliśmy trudne momenty, ale nie poddaliśmy się - kontynuował szkoleniowiec Farmaceutów. - Mamy zawodników, którzy mogą trafić ten ostatni rzut i jestem bardzo zadowolony, że udało nam się wygrać na takim trudnym terenie. Na pewno brakuje nam Damiena Kinlocha, ale chcę wyróżnić Urosa, który bardzo mocno walczył pod koszem, blokował rzuty rywali i zebrał mnóstwo piłek. Może w ataku nie wpadały mu te rzuty, ale naprawdę jestem zadowolony z tego jak on grał - komplementował.
- W zespole Turowa widać było za to brak Filipa Dylewicza. Bałem się, że może źle to na nas wpłynąć, że zawodnicy pomyślą, iż nie ma Dylewicza, to będzie dla nas łatwy mecz. Tak jednak nie było, bo walczyliśmy bardzo mocno i zasłużyliśmy na tą wygraną - zakończył Mindaugas Budzinauskas.