Anwil znów zawiódł w starciu z autsajderem TBL. "To nie koniec świata. Walczymy dalej"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Anwil Włocławek nie wyciągnął wniosków po porażce z Siarką Tarnobrzeg. W sobotę podopieczni Igora Milicicia przegrali z innym ligowym autsajderem, Treflem Sopot. Gracze Zorana Marticia zwyciężyli 66:64.

- Możemy mieć pretensje tylko do siebie - przyznał po zakończeniu spotkania Robert Tomaszek, podkoszowy Anwilu Włocławek.

Gracze Igora Milicicia ponownie nie zaprezentowali się z najlepszej strony w meczu wyjazdowym. Ekipa z Kujaw, która ostatnio przegrał z Siarką Tarnobrzeg, tym razem musiała uznać wyższość Trefla Sopot.

Gospodarze od samego początku prowadzili i byli nieco lepszą drużyną. W końcówce, co jest niespodzianką, zachowali więcej zimnej krwi i zasłużenie wygrali 66:64. U gości słabo szczególnie wyglądała gra w ofensywie.

- W ataku nie byliśmy cierpliwi, za szybko podejmowaliśmy decyzje rzutowe. Nie realizowaliśmy naszych założeń, o których mówiliśmy przed meczem - tłumaczył Tomaszek.

Kapitan Anwilu jest zdania, że kluczową kwestią były zbiórki. Sopocianie mieli o osiem piłek więcej zebranych od zespołu z Włocławka.

- W czwartej kwarcie zabrakło zbiórki na własnej tablicy. Sopocianie dużo zebrali nam piłek i mogli ponawiać akcje. To był nasz duży błąd - skomentował zawodnik.

Włocławianie ponieśli siódmą porażkę w tym sezonie (wszystkie na wyjeździe) i znacznie zmniejszyli swoje szanse na drugą pozycję w ligowej tabeli.

- Nie jest to koniec świata, walczymy dalej. Nie dramatyzujmy - zaznaczył kapitan Anwilu.

Źródło artykułu:
Czy Anwil Włocławek zajmie miejsce w pierwszej trójce po zakończeniu sezonu zasadniczego?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)