Piotr Ignatowicz: Na własne życzenie zgotowaliśmy sobie ten los

Ekipa Turowa Zgorzelec przegrała sobotnie starcie ze Stelmetem BC 64:83. - Pokazali moc na deskach i zdominowali nas w szybkim ataku. Byli zdecydowanie lepsi - przyznaje trener Ignatowicz.

Ewelina Bielawska
Ewelina Bielawska
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski

- Gratuluję Stelmetowi kolejnej obrony twierdzy. Od pamiętnego czasu kiedy wygraliśmy tutaj mistrzostwo sporo się pozmieniało. Zielonogórzanie grają świetnie i twardo. Ciężko nam się z nimi grało. Do tej pory w lidze zdobywaliśmy najwięcej punktów w ataku i mieliśmy dosyć łatwą umiejętność grania w tym elemencie. Przy takiej ekipie praktycznie od pierwszej kwarty mecz został ustawiony pod kątem wyniku, bo 25:11 wygrał ją Stelmet. Gospodarze byli drużyną zdecydowanie lepszą i zasłużyli na to zwycięstwo. Pokazali moc na deskach i zdominowali nas w szybkim ataku - powiedział po zakończonym pojedynku trener Turowa Zgorzelec, Piotr Ignatowicz.

Szkoleniowiec przyznał, że wciąż liczą na awans do kolejnej fazy rozgrywek. - Nie wiem jak ułoży się mecz Asseco. Nie ukrywam, że mieliśmy trochę pecha w tym sezonie, ponieważ byliśmy w dobrej sytuacji, a przegraliśmy dwa mecze z rzędu jednym punktem. Na własne życzenie zgotowaliśmy sobie taki los. W tym momencie Asseco musiałoby przegrać wszystko do końca sezonu. Kwestią kluczową będzie mecz pomiędzy nimi a Siarką. Mamy nadzieję, że Tarnobrzeg się postawi i zwycięży. Nie chcą skończyć sezonu na przedostatnim miejscu, stąd też wciąż grają o "coś". Jest tam walka pomiędzy nimi a Treflem, więc my musimy im "zrobić przysługę" pokonując Sopot. Z kolei oni muszą pokonać Asseco. Jeżeli się uda to wówczas spotkamy się za kilka tygodni jeszcze raz. Byłoby to fajne - stwierdził.

- Zaczęliśmy sezon bardzo ciężko od bilansu 1-5. Mieliśmy sporo swoich problemów. Koniec końców dopadł nas troszkę pech, bo przegraliśmy dziewięć czy dziesięć meczów minimalną różnicą. Często w tych pojedynkach obejmowaliśmy prowadzenie na sam koniec, ale mimo tego oddawaliśmy te mecze ostatecznie je przegrywając. Koniec końców może nam zabraknąć zaledwie jeden punkt do play-offu - dodał Ignatowicz.

Dotychczasowe spotkania obu drużyn miały swój dodatkowy smaczek. W ostatnich latach pojedynki były bardzo zacięte i cieszyły się niezłym zainteresowaniem wśród kibiców. - Teraz jest dobra okazja, by ta rywalizacja ostudziła się trochę. Drużyna Turowa nie jest już tą samą ekipą co przez ostatnie kilka sezonów. To jest dobry moment, żeby zakopać ten topór wojenny i schować wszelkie animozje. Obydwa kluby zasługują na szacunek, bo zrobiły wiele dla polskiej koszykówki. Utarczki słowne i inne tego typu rzeczy czasami są bez sensu. Rywalizacja jest dobra, ale powinna odbywać się w duchu fair play. Zarówno Stelmet jak i Turów stworzyły znakomite widowiska przez ostatnie lata. Dla nas granie z mistrzem czy też drużyną, która grała w Eurolidze, a później w europejskich pucharach jest bardzo fajnym przeżyciem. Szkoda jedynie, że wynik nie jest zbyt pozytywny - zakończył trener.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×