WP SportoweFakty: Od kilku dni możecie cieszyć się z utrzymania w I lidze. To był dla was wyczerpujący sezon?
Jakub Fiszer: Każdy sezon wiąże się z ogromnym wysiłkiem fizycznym i psychicznym. Szczególnie gdy w klubie łączą się rozgrywki seniorskie z młodzieżowymi. Wtedy zdecydowanie zwiększa się ilość meczów i zmienia się plan treningowy, lecz jesteśmy młodymi graczami i nie ma mowy o wyczerpaniu.
Czego spodziewał się pan po grze na zapleczu TBL? Myślał pan, że będzie łatwiej czy trudniej?
- Przed sezonem nikt nie zakładał, że będzie łatwo. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy czego można się spodziewać. Pewne było tylko, że czeka nas ciężki sezon na zapleczu TBL.
A co pana najbardziej zaskoczyło w I lidze?
- Zdecydowanie czymś nowym dla mnie była ogromna fizyczność graczy przeciwnych. Gra jeden na jeden, praca na zasłonach to rzeczy, które robią różnice na poziomie I ligi.
Sezon 2015/2016 rozpoczęliście z wysokiego "C". Później jednak przyszła seria wielu porażek. Były chwile zwątpienia?
- Nie ma mowy o jakimkolwiek zwątpieniu. Przed sezonem wiedzieliśmy na co się piszemy. Założeniem było, żeby zdobywać doświadczenie i z meczu na mecz stawać się lepszym zespołem.
Rozegraliście wiele meczów, w których prezentowaliście się bardzo dobrze, a mimo wszystko musieliście przełknąć gorycz porażki. Narastała w drużynie frustracja?
- Kilka spotkań uciekło nam w końcówkach, lecz patrząc z perspektywy czasu takie mecze w sezonie zasadniczym były potrzebne, żeby podczas fazy play-out odnieść cenne zwycięstwa w końcówkach.
ZOBACZ WIDEO Operacja Rio ruszyła, czyli przychodzi siatkarz do lekarza
{"id":"","title":""}
Czuje się pan po tym sezonie dużo lepszym koszykarzem niż choćby we wrześniu?
- Staram się być lepszym koszykarzem każdego dnia. Miałem ciężki start sezonu ze względu na problemy zdrowotne. Musiałem podjąć ważną decyzję i zawalczyć od nowa o minuty na boisku. Nie jestem w pełni zadowolony z sezonu, bo wiem, że stać mnie na więcej. Jestem jednak szczęśliwy, że zadebiutowałem na poziomie I ligi i się w niej utrzymaliśmy.
Trener Przemysław Szurek powiedział niedawno, iż stoi za wami murem. Ogromne wsparcie szkoleniowca pomaga w rozwoju?
- Zdecydowanie tak. Mało, który trener patrzy na dobro zawodnika i jego rozwój. Większość szkoleniowców interesuje jedynie wynik i sprostanie wymaganiom jakie były założone. Mamy to szczęście, że celem naszego trenera jak i całego projektu jest rozwój młodych zawodników i ich promocja.
Na koniec musi paść pytanie o twoją przyszłość. Zostaje pan w Poznaniu na kolejny rok?
- Jak na razie mamy jeszcze kilka dni wolnego i czas na nadrobienie własnych spraw. Niedługo spotkamy się na treningach i pewnie wtedy zaczną się rozmowy na temat przyszłego sezonu.
Rozmawiał Jakub Artych