Problemy Jarosława Mokrosa zaczęły się w połowie marca. Podstawowy Polak w rotacji w zespole Energi Czarnych Słupsk nabawił się kontuzji w trakcie spotkania ze Startem Lublin. Podczas jednego ze starć zawodnik doznał urazu pachwiny. Wszystko wyglądało dość groźnie, a przerwa zawodnika miała potrwać około trzech tygodni.
Koszykarz zapowiadał jednak, że zrobi wszystko, by wrócić do gry jak najszybciej. Skrzydłowy zdawał sobie sprawę, że Donaldas Kairys bardzo go potrzebuje. Ostatecznie rehabilitacja poszła na tyle sprawnie, że zawodnik wrócił po 14 dniach przerwy.
Gracz wystąpił w trzech kolejnych meczach, ale w starciu z PGE Turowem Zgorzelec ponownie nabawił się urazu. Jeszcze w trakcie pierwszej kwarty Mokros poczuł ból i musiał zejść z parkietu.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Historia tego sportu jest zaskakująca. Wszystko zaczęło się od księcia
Od meczu (9 kwietnia) z wicemistrzami Polski Mokros nie pojawił już się na parkiecie. Zawodnik przechodził rehabilitację, tak aby być gotowym do play-offów. Jednak jego występy w dwóch pierwszych spotkaniach w Toruniu stoją pod dużym znakiem zapytania. Koszykarz nie wyleczył urazu do końca. Trwa wyścig z czasem.
- Robimy wszystko abym był w stanie zagrać z Polskim Cukrem, ale czy będę w stanie to się okaże. Jestem bardzo głodny gry i cały sezon czekałem na te play-offy i będzie fatalnie, jeśli nie uda mi się wesprzeć mojej drużyny - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jarosław Mokros.
Warto odnotować, że zawodnik rozgrywa swój najlepszy sezon w TBL notując na swoim koncie średnio 9,1 punktu i 5,4 zbiórki.