Kibice sportu znają fińskich skoczków narciarskich, kierowców rajdowych, niektórzy kojarzą hokeistów, znani są również fińscy piłkarze z Jarim Litmanenem na czele. Nie od dziś jednak wiadomo, że Finlandia do potentatów w dziedzinie koszykówki nie należy. I choć pierwszy Fin w NBA, Hanno Mottola, znalazł się w najlepszej lidze świata szybciej niż pierwszy Polak, dziś fani basketu z tego kraju utożsamiają się tylko z dwoma graczami, którzy na co dzień grają poza granicami skandynawskiego państwa.
Jednym z nich jest Teemu Rannikko. Już w wieku 16 lat, 28-letni dziś rozgrywający został ogłoszony jednym z największych talentów w historii fińskiego basketu. Zauważony został wówczas przez skautów zespołu ze swojego rodzinnego miasta - Piiloset Basket Turku (obecnie Aura Basket Turku). Co ciekawe, przyjście młokosa, który w międzyczasie zdążył zadebiutować w reprezentacji Finlandii, do drużyny od razu odmieniło jej oblicze. W sezonie 1998/99 ekipa zdobyła brązowy medal na krajowym podwórku, a rok później - srebrny. Rannikko zaś notował wówczas nadzwyczajne statystyki - 21,1 punktu, 2,4 zbiórki i aż 8,1 asysty! Jeszcze lepszy był w rozgrywkach Pucharu Koraca, gdzie średnio w każdym meczu rozdawał prawie 10 asyst!
Dzięki świetnym występom o koszykarzu zaczęło być głośno na tyle, że jego nazwisko pojawiło się nawet na listach koszykarzy kandydujących do draftu NBA. - Jeden z najlepiej podających i nastawionych na grę zespołową zawodnik, jakich miałem okazję widzieć w ogóle - stwierdził wówczas jeden z ekspertów pracujących dla oficjalnej strony najlepszej ligi świata. Ostatecznie jednak Rannikko nie zdecydował się wystąpić w drafcie, w ostatnich chwili wycofując swoje nazwisko z list. W zamian wybrał czteroletni kontrakt z Benettonem Treviso. Natychmiast został jednak wypożyczony Bipop-Carire Reggio Emilia, a przez kolejne kilka lat grał również dla Euro Roseto czy Scavolini Pesaro.
Przełom nastąpił w roku 2005, kiedy to Fin parafował umowę z Olimpiją Lublana. Szybko wyrobił sobie dobrą markę i wywalczył miejsce w pierwszej piątce, a notując co mecz średnio 12,7 punktu i 3 asysty w Eurolidze oraz 15,2 punktu i 3,3 asysty w Lidze Adriatyckiej, przyczynił się do wywalczenia Mistrzostwa Słowenii. Jeszcze w połowie trwającego sezonu działacze słoweńskiej drużyny zaproponowali zawodnikowi przedłużenie umowy, na którą przystał i w kolejnych rozgrywkach prezentował się równie dobrze. Statystyki na poziomie 14,6 punktu i 3,3 asysty w Eurolidze oraz odpowiednio 15,6 i 3,8 w Lidze Adriatyckiej zwróciły uwagę kilku potentatów europejskich. Ostatecznie Rannikko wybrał ofertę Khimki Moskwa, gdzie kontynuuje swoje dobre występy. W zeszłym sezonie standardem były mecze na poziomie 10 punktów i 2-3 asyst na mecz.
PRZEDSTAWIENIE:
1. Nazywam się… Teemu Sakari Rannikko. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego moi rodzice nadali mi na imię Teemu. Pewnie po prostu im się podobało. Co innego moje drugie imię - Sakari. Mój dziadek miał na drugie Sakari, tak samo jak mój ojciec, a więc można powiedzieć, że to taka nasza rodzinna tradycja.
2. Urodziłem się… w Turku, byłej stolicy Finlandii. Turku to mój dom, teraz i na zawsze. I chciałbym tu podkreślić, że mam pewną świadomość tego, co mówię. Mieszkałem przecież w wielu miastach europejskich, np. Treviso, Roseto, Pesaro, następnie w Lublanie czy obecnie w Moskwie. Nigdzie nie jest jednak tak, jak w Turku. Zresztą, jak każdy Fin najbardziej kocham wszystko, co fińskie. Jestem ściśle powiązany z kulturą mojego kraju (śmiech).
3. Kiedy byłem dzieckiem zawsze… grałem w koszykówkę w zimę i w piłkę nożną w lato (śmiech). Bardzo długo uprawiałem różne sporty, również sporty zimowe np. hokej, lecz pewnego dnia przyszedł taki moment, że zdecydowałem, że w przyszłości będę koszykarzem.
4. Teraz, kiedy jestem starszy… spełniam swoje marzenie z dzieciństwa i grając w koszykówkę, robiąc to, co kocham, zarabiam na życie.
5. Kiedy byłem dzieckiem moim koszykarskim idolem był… Magic Johnson. Uwielbiałem i uwielbiam jego grę. To, że przy takim wzroście 206 cm, potrafił odnaleźć się na parkiecie w roli rozgrywającego to po prostu ewenement. A przecież wszyscy znają historię, kiedy uparł się, że w meczu finałowym zagra jako center. Coś niesamowitego… Drugim moim idolem był Isaiah Thomas, słynny playmaker Detroit Pistons. Szkoda tylko, że ostatnio Thomas zasłynął z błędnych decyzji w New York Knicks. Dzisiaj już nie jestem wpatrzony w żadnego z zawodników. Koncentruję się na sobie.
POCZĄTKI:
1. W koszykówkę zacząłem grać… mając 8 lat. W tym wieku dołączyłem do lokalnego zespołu YMCA w Turku. YMCA to takie stowarzyszenia chrześcijańskie, propagujące rozwój fizyczny, psychiczny i duchowy. W każdym stowarzyszeniu jest wiele sekcji sportowych i zespołów. Ja właśnie zapisałem się do drużyny koszykarskiej.
2. Wybrałem koszykówkę, ponieważ… to był dla mnie zupełnie naturalny wybór. Mój ojciec był koszykarzem, a później trenerem. To właśnie od niego zaraziłem się bakcylem tego sportu, kiedy oglądałem go w akcji na parkiecie.
3. Trenerem, który wpłynął na mnie w największym stopniu był… właśnie mój ojciec Jari. Był fantastycznym trenerem, doradcą a jeszcze lepszym ojcem. Nigdy nie pozwalał mi się załamać, kiedy coś szło nie po mojej myśli. Zawsze starał się mnie motywować i sprawiał, że jak najszybciej chciałem wyeliminować wszystkie błędy, które popełniałem.
4. Kiedy byłem młodszy nigdy nie chciałem przerwać przygody z koszykówką, bo… zawsze myślałem o tym sporcie, jako mojej przyszłej pracy. Może to brzmi nieco cynicznie, ale poza tym, że zawsze kochałem koszykówkę, to jednak uważałem ją również za coś, co w przyszłości pomoże mi utrzymać moją rodzinę. Koszykówka to dwie rzeczy w jednym: miłość i praca. I właśnie wtedy, kiedy kocha się swoją pracę, daje ona efekty.
5. Będąc młodym graczem zawsze marzyłem, że pewnego dnia będę grał w… NBA. Ale to było w połowie lat osiemdziesiątych, kiedy w Finlandii zapanował boom na koszykówkę ze Stanów Zjednoczonych. Miałem wówczas jakieś pięć, może sześć lat. Oczywiście życie wiele zweryfikowało, więc i ja musiałem w pewnym momencie zweryfikować swoje marzenia. Dlatego im miałem więcej lat, tym inne marzenia kształtowały się w mojej głowie. Chciałem grać w najlepszym klubie w moim kraju, chciałem dostać się do reprezentacji Finlandii. To drugie zrealizowało się jak miałem zaledwie 17 lat z czego do dziś jestem dumny.
DOŚWIADCZENIE:
1. Najlepszy mecz mojej kariery miał miejsce… nie ma takiego. Miałem w swojej karierze wiele dobrych występów, jak chociażby 26 punktów przeciwko Partizanowi w barwach Olimpiji w Eurolidze czy 23 oczka w meczu Khimki – Azovmash w Pucharze ULEB. Myślę jednak, że ten najlepszy mecz jest jeszcze przede mną.
2. Najgorszy mecz mojego życia miał miejsce… nie, nie i jeszcze raz nie (śmiech). Nie pamiętam złych meczów. Po każdym słabszym spotkaniu staram skoncentrować się na zupełnie innych aspektach życia.
3. Największy sukces mojego życia to… małżeństwo z moją żoną, Iloną. Nic szczęśliwszego nie mogło mnie w życiu spotkać.
4. Największa porażka mojego życia to… nie było takiej.
5. Najlepszy klub, w którym miałem okazję grać to… zdecydowanie Khimki Moskwa. Rosyjski zespół jest lata świetlne przed innymi klubami, w którego barwach występowałem. A grałem przecież w wielu dobrych zespołach, jak Olimpija Lublana czy Scavolini Pesaro. W Rosji jednak wszystko jest zupełnie inne, lepsze. Myślę, że przyszłość w tym kraju należy nie do CSKA, ale właśnie do Khimki. Mamy najlepszych włodarzy, najlepszego trenera i świetnych zawodników.
PRZYSZŁOŚĆ:
1. Obecnie mam… 28 lat i chcę grać jeszcze co najmniej kilka lat. Póki co koszykówka sprawia mi wielką radość, dlatego chcę grać w nią jak najdłużej. Oczywiście będzie to zależne od stanu zdrowia, ale na szczęście dotychczas jakieś większe urazy się mnie nie imały.
2. Po zakończeniu kariery koszykarskiej zamierzam… robić coś, co będzie sprawiać mi satysfakcję. Na pewno zostanę przy koszykówce, ale w jakim stopniu - nie wiem. Może zostanę trenerem w jakimś zespole w moim kraju?
3. Mamy rok 2019. Widzę siebie… na pewno w Finlandii. To jest mój dom i wiem, że jak zakończę sportową karierę, osiedle się gdzieś w spokojnym miejscu w moim kraju. Będę wówczas przede wszystkim ojcem oraz mężem, ale koszykówka nadal będzie ważną częścią mojego życia.
4. Marzę, że pewnego dnia… zagram w finale Euroligi i zwyciężę. Mam nadzieję, że już w przyszłym sezonie uda się to zrealizować. A jeśli nie - to w następnych.
5. Mając 60 lat będę żałował jedynie, że… może trochę, że jestem już taki stary (śmiech)? Ale tak naprawdę nie będę żałował niczego, bo wydaje mi się, że przez cały czas moje życie będzie toczyło się tak, jak tylko ja tego chcę.
W następnym odcinku: Tomas van den Spiegel - Real Madryt