Przemysław Szurek: Sparingi otwierają oczy na nasze niedomagania

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Przemysław Szurek
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Przemysław Szurek

Biofarm Basket Poznań przygotowuje się do drugiego sezonu w I lidze. Trener Przemysław Szurek zdaje sobie sprawę, że najbliższe rozgrywki będą trudniejsze od debiutanckich na tym szczeblu.

WP SportoweFakty: Zremisowaliście w sobotnim meczu ze Spójnią Stargard (78:78). Ponieważ był to sparing nie rozgrywaliście dogrywki. Obie drużyny chyba zadowolone z tego rozwiązania?

Przemysław Szurek: Myślę, że nie było sensu ryzykować ewentualnych urazów. To drugi dzień grania. Część chłopaków przez dwa dni zagrała trzy mecze. Rzeczywiście to rozsądne rozwiązanie. Trener Koziorowicz jest mądry i doświadczony, więc przystałem na tę propozycję.

Jak ocenia pan trzy mecze, które zagraliście w Stargardzie?

- Przede wszystkim bardzo się cieszę, że mogliśmy tutaj przyjechać, bo Spójnia ma w tym roku naprawdę bardzo groźny skład. Takie sparingi otwierają nam oczy na nasze niedomagania ofensywne i defensywne. Były to świetne mecze żeby się sprawdzić i kolejne tematy do pracy w okresie, który pozostał do rozpoczęcia ligi.

ZOBACZ WIDEO: Kometka na Narodowym (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

W sobotę szczególnie dobrze wypadliście w czwartej kwarcie, gdy dogoniliście rywala.

- To ciekawe, bo drugi dzień z rzędu w czwartej kwarcie potrafimy odrobić. Walczymy z całych sił do ostatnich sekund bez względu na wynik. Wierzymy, że w tym roku przyniesie to efekty w postaci zwycięstw.

Jest pan zadowolony z okresu przygotowawczego? Wszystko idzie zgodnie z planem?

- Oczywiście, że jestem zadowolony z zaangażowania zawodników. Nie jestem zadowolony z pewnych rzeczy, które nam się pojawiają w obronie, czy ataku. Koszykówka to jednak gra błędów, więc trudno żeby wszystko na tym etapie było idealnie. Cieszę się, że w dwóch kolejnych meczach wróciliśmy mimo niekorzystnego wyniku. Mieliśmy w sobotę dwa rzuty na zwycięstwo. Szkoda, że tego nie wykorzystaliśmy. Z drugiej strony lepiej przegrać w pre-seasonie a może wygrać w sezonie właściwym.

Macie w planach sparing z Notecią. Zagracie jeszcze więcej spotkań?

- Nie, mecz z Notecią kończy fazę gier kontrolnych. Zespół będzie miał wolny weekend, bo zagramy w piątek i przygotowujemy się na pojedynek z faworytem ligi. Jedziemy przecież do Warszawy na Bemowo. Będziemy walczyć z całych sił o jak najlepszy rezultat.

Na inaugurację dostaliście najgorzej jak mogliście. Spójnia trafiła również na trudnego przeciwnika, ale Biofarm Basket ma zdecydowanie najbardziej wymagającego rywala.

- Ma pan rację. Na początek w ogóle mamy praktycznie samych przeciwników z dużymi ambicjami. Prawda jest taka, że na pewne rzeczy nie mamy wpływu, więc róbmy to, co od nas zależy, czyli grajmy dobrze.

Chce pan trafić ze szczytem formy na początek, czy myśli bardziej długofalowo o całym sezonie?

- Proszę mi wierzyć, liga będzie w tym roku dużo trudniejsza niż w zeszłym. To widać po transferach i zespołach, jak się budowały. Czeka nas niezmiernie trudny sezon. Jeżeli udałoby nam się utrzymać bez play-outów to byłby to dobry wynik. To jest jednak ciągle projekt nastawiony na promowanie młodzieży. Nie możemy zejść z tej ścieżki. Chcemy ją kontynuować, dawać szansę młodym chłopakom. Najważniejsze jest to, żeby ten zespół po sezonie był lepszy, niż kiedy go zaczynał.

Do Biofarmu Basket Poznań dołączyło dwóch nowych zawodników. Mateusz Migała i Filip Struski wpasowali już się w zespół?

- To cały czas trwa. Nasz system nie jest łatwy dla wszystkich chłopaków, ale oni są po szkole mistrzostwa sportowego, gdzie poznali w systemie centralnym szkolenia pewne zasady. To jest kwestia czasu, żeby się wpasowali. Mają swoje ambicje. Bardzo na nich liczymy. Ciężko pracowali. Trochę widać trudy tych treningów w ich nogach. Chciałem, żeby oni u nas grali i mam nadzieję, że pomogą nam, a my pomożemy budować ich kariery.

Rozmawiał Patryk Neumann

Komentarze (0)