Zwycięstwo sopocian w sobotę byłoby sporą niespodzianką, tym bardziej, że drużyna przegrała siedem meczów z rzędu w okresie przygotowawczym. Jednak początek spotkania w Ergo Arenie kompletnie nie wskazywał na to, że podopieczni Zorana Marticia tak słabo spisywali się przed rozpoczęciem rozgrywek.
Trefl zaczął agresywnie, wykorzystywał błędy w obronie Stelmetu BC Zielona Góra, który był nieco rozkojarzony. Goście jedynie momentami mieli przebłyski dobrej gry, ale to okazało się za mało, by prowadzić do przerwy z sopocianami.
- Pierwsza połowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu. Nie szanowaliśmy piłki w ataku. Było dużo rwanych akcji, szybkich decyzji. To było niepotrzebne. Trenerzy w tygodniu na pewno uczulą nas na to, że nie możemy w ten sposób grać. Sopocianie w pierwszej połowie byli zorganizowani w ofensywie i dlatego prowadzili - mówi Adam Hrycaniuk, podkoszowy Stelmetu BC.
Miło wrócić do @ERGOARENA. Do przerwy @treflsopot prowadzi @basket_zg 42:41. #tblpl pic.twitter.com/EdrncyxLTU
— Karol Wasiek (@K_Wasiek) 8 października 2016
Po przerwie zielonogórzanie wyszli na parkiet kompletnie odmienieni. Zespół mistrzów Polski był znacznie bardziej skoncentrowany, wykorzystywał przewagi pod koszem. Z bardzo dobrej strony pokazywali się Adam Hrycaniuk i Nemanja Djurisić, którzy całkowicie zdominowali grę w "pomalowanym". Tam Trefl praktycznie nie istniał, nie potrafił zatrzymać rozpędzonych zielonogórzan.
ZOBACZ WIDEO: Peszko: denerwują mnie żarty na mój temat
W samej drugiej połowie goście zdobyli 43 punkty. Obrona również funkcjonowała znacznie lepiej. Trefl miał spore problemy z kreowaniem pozycji. - Trener w przerwie udzielił nam sporo wskazówek w szatni. To przyniosło efekty. W ten sposób chcemy grać przez cały sezon - zaznacza Hrycaniuk.
Stelmet BC zrehabilitował się za porażkę w meczu o Superpuchar Polski z Rosą Radom. Zielonogórzanie odnieśli pierwsze zwycięstwo w rozgrywkach PLK, ale wciąż w grze mistrzów Polski są rezerwy. - Jeszcze dużo pracy przed nami - zauważa środkowy zielonogórskiej drużyny.