W spotkaniu z Polskim Cukrem Toruń (74:81) Marvin Jefferson, zmiennik Szymona Szewczyka, na parkiecie spędził 14 minut. W tym czasie zdobył sześć punktów i pięć zbiórek - całkiem niezłe cyfry jak na rezerwowego środkowego. Jednak jego występ mógł być znacznie bardziej okazały, gdyby nie... rzuty wolne. Amerykanin fatalnie spisywał się w tym elemencie gry.
Jefferson nie trafił ani jednego rzutu, mimo że miał aż sześć prób. Kwintesencją jego nieudolności było przestrzelenie czterech osobistych w ciągu... 30 sekund w trzeciej kwarcie. A wtedy BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski gonił rywali, ale Amerykanin nie pomógł drużynie w odrabianiu strat.
Przedstawiciele "Stalówki" tym faktem zaskoczeni do końca nie byli, bo wiedzieli, że Jefferson ma spory problem z trafianiem z rzutów wolnych.
W poprzednim sezonie w lidze tureckiej miał 56-procentową skuteczność za jeden (80/141). W meczach w okresie przygotowawczym potwierdził, że osobiste to jego pięta achillesowa.
Zawodnik sporo nad tym elementem pracuje na treningach. Ma nawet dodatkowe sesje, na których ćwiczy tylko rzuty wolne. Efekt ma przyjść w kolejnych spotkaniach PLK.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Krychowiak: za kilka dni nikt nie będzie pamiętał o stylu