Sentymentalna podróż Magdaleny Koperwas. "Zawsze chętnie tutaj wracam"

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Mimo całkiem dobrej gry w drugiej i trzeciej kwarcie PGE MKK Siedlce nie sprostało w Lublinie Pszczółce AZS UMCS, ulegając 54:85. - Szkoda, że tak kiepsko zaczęłyśmy - żałuje kapitan siedlczanek, Magdalena Koperwas.

- Nie oszukujmy się, wszystkie atuty były dziś po stronie Pszczółki. Jesteśmy młodym, niedoświadczonym zespołem, który tak naprawdę dopiero buduje swoją pozycję. Część dziewczyn po raz pierwszy występuje w seniorskich rozgrywkach. To na pewno zwiększa tremę. W drugiej połowie nasza gra wyglądała całkiem nieźle, szkoda tylko, że spotkanie było już praktycznie rozstrzygnięte - stwierdziła skrzydłowa PGE MKK.

Zadania siedlczankom nie ułatwiał również fakt, że trener Teodor Mołłow miał w tym meczu ograniczone pole manerwu jeśli chodzi o rotowanie składem. Zawodniczkom pierwszej piątki zdecydowanie brakowało wsparcia, ze strony zmienniczek. - Ola Wjler nadal nie może grać z powodu urazu, Monika Naczk musiała w tym meczu opuścić parkiet z powodu urazu. Dodatkowo miałyśmy problem z faulami, więc w obronie nie mogłyśmy grać zbyt agresywnie. Myślę jednak, że każda z nas powinna być przygotowana na dłuższe granie i nie powinien być to aż taki problem.

Dla Magdaleny Koperwas przyjazd do Lublina, to powrót do czasów kiedy wraz z koleżanką z drużyny Katarzyną Trzeciak i grającą obecnie w Pszczółce Agatą Dobrowolską stawiały pierwsze kroki w koszykarskim świecie. - Przy takich spotkaniach pojawia się u mnie sentyment. Tutaj się wychowałam i razem z dziewczynami wywalczyłyśmy awans do I ligi. Zawsze fajnie tutaj przyjechać. Na meczu pojawiają się znajomi i rodzina, to jest bardzo przyjemne - przyznała Koperwas.

ZOBACZ WIDEO 3. PZU Cracovia Półmaraton Królewski (relacja) (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)