Koszykarze BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski zapowiadali, że w niedzielę w starciu z Treflem Sopot będą chcieli zrehabilitować się za pierwsze dwie porażki z PLK z Polskim Cukrem Toruń i Rosą Radom. Okazja była wyjątkowa, bo po siedmiu latach wielka koszykówka znów wróciła do Ostrowa Wielkopolskiego.
To jednak bardziej usztywniło podopiecznych Zorana Sretenovicia. Lepiej w "nowych warunkach" czuli się sopocianie, którzy od samego początku narzucili swoje warunki, zasłużenie wygrywając 73:70. Gospodarze jedynie... przez 25 sekund byli na prowadzeniu w niedzielnym meczu.
Widać, że na razie gra BM Slam Stali jest daleka od ideału. Kilka kwestii w układance Sretenovicia szwankuje i to bardzo. Wyróżniliśmy trzy takie elementy, które wymagają jak najszybszej poprawy.
Pierwszą, ale zarazem najważniejszą kwestią jest postawa rozgrywającego, Aarona Johnsona. Amerykanin zapowiadał przed sezonem, że chce być najlepszym playmakerem w PLK. Na razie bliżej mu do miana... najgorszego gracza na tej pozycji. Johnson zagrał w niedzielę fatalnie. Trafił zaledwie 1 z 8 rzutów z gry, miał tylko trzy asysty. Znacznie lepiej wyglądał od niego Tomasz Ochońko. Amerykanin praktycznie nie grozi rzutem. Rywale zaczynają się od niego odsuwać, prowokując do oddawania rzutów. Usprawiedliwieniem słabej postawy zawodnika jest fakt, że kilkanaście dni temu zmarł mu przyjaciel. Johnson mocno to przeżył.
ZOBACZ WIDEO Krychowiak o swoim stylu. "Czy poprawiam fryzurę w przerwie? Nie mogę odpowiedzieć"
Zawodzi także Christo Nikołow, który kapitalnie spisywał się w meczach przedsezonowych. Bułgar jakby wystrzelał się w tych pojedynkach i zapomniał o amunicji na spotkania PLK. W niedzielę zawodnik nie wpisał się nawet na listę strzelców. Na parkiecie spędził zaledwie 13 minut. To były zdecydowanie najgorsze zawody w jego wykonaniu w barwach BM Slam Stali. Doświadczony skrzydłowy musi się obudzić, bo to na nim miała opierać się gra ostrowskiej drużyny.
Niewiadomą są także Vladyslav Koreniuk i Marvin Jefferson. Obaj są potężnymi środkowymi, ale na tle Trefla, który w swoich szeregach nie ma nominalnej "piątki", wypadli blado. Obaj łącznie zdobyli osiem punktów i sześć zbiórek. To fatalny wynik. Można usprawiedliwić Koreniuka, dla którego był to pierwszy mecz w PLK, ale Jefferson nie przekonuje od początku. Amerykanin nie potrafi zdominować strefy podkoszowej - ma jedynie przebłyski dobrej gry. To trochę mało, jak na środkowego, który trzy ostatnie sezony spędził w II lidze tureckiej.
Ostrowianie w następnej kolejce zmierzą się na wyjeździe z Siarką Tarnobrzeg.