[b]
WP SportoweFakty: O ile porażka z MKS-em Dąbrowa Górnicza była do przewidzenia, to raczej mało kto zakładał przegraną z Miasto Szkłem Krosno, które debiutuje w rozgrywkach PLK.[/b]
Krzysztof Szubarga: Mecz z MKS-em Dąbrowa Górnicza był fatalny w naszym wykonaniu. Zagraliśmy tragicznie przez 40 minut. Rywale nas kompletnie odczytali. Za wiele nie mieliśmy do powiedzenia. Jeśli chodzi o mecz z Miastem Szkła to zakładałem wygraną i to pewną. Przyjeżdżając do hali byłem przekonany, że wygramy i w dobrym stylu pokażemy się przed własną publicznością.
Stało się jednak kompletnie inaczej. Rywale od samego początku was zdominowali. Czym można to tłumaczyć?
- Trudno powiedzieć, bo byliśmy dobrze zmotywowani przed samym meczem. Widziałem w oczach innych graczy chęć walki i zwycięstwa. Niestety po pierwszym gwizdku kompletnie stanęliśmy. Nie było w nas już tej werwy, zaangażowania. Rywale robili, co chcieli pod koszem i na obwodzie.
Mecz przed własną publicznością usztywnił zespół, który z większości składa się z młodych zawodników?
- Myślę, że nie. To raczej powinno motywować zawodników do gry na wyższym poziomie. Przecież na co dzień trenujemy w tej hali, znamy doskonale obręcze. Tymczasem to goście czuli się komfortowo.
Kolejne trójki podcinały wam skrzydła?
- Oj tak. Nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić, ale z drugiej strony nie zrobiliśmy też za wiele, by gościom utrudnić pozycje. Tak jak powiedziałem wcześniej - robili z nami, co chcieli.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 46. Bartosz Kapustka: euforia była niesamowita, po meczu aż zgubiłem telefon [2/3]
Nie wytrzymał pan w pierwszej połowie i kilka razy zrugał kolegów za błędne decyzje.
- Tak, wraca stary Krzysztof Szubarga. Chciałem wstrząsnąć zespołem. Przecież graliśmy tragicznie.
W drugiej połowie oglądaliśmy już inne Asseco. W szatni było głośno?
- Bardzo głośno. Powiedzieliśmy sobie kilka cierpkich, męskich słów. Nie można pozwalać na to, że nie realizujemy założeń przedmeczowych. Przed wejściem na parkiet wszyscy wiemy, gdzie mamy stać i jak reagować, a jak przychodzi co do akcji, to jesteśmy pogubieni, nie odczytujemy sytuacji meczowych. Tak to nie może wyglądać. W drugiej połowie znacząco się poprawiliśmy. Pokazaliśmy, że przy odrobinie zaangażowania i agresji jesteśmy w stanie walczyć i wygrywać w lidze. Szkoda, że tak późno się obudziliśmy. Myślę, że gdybyśmy nieco wcześniej włączyli taki tryb, to my cieszylibyśmy się z wygranej.
0:2 jest powodem do niepokoju?
- Nie ma co popadać w panikę. Musimy dalej ciężko pracować na treningach, eliminować błędy i z optymizmem patrzeć w przyszłość.
Tylko czy ten zespół ma wystarczająco dużo potencjału, by walczyć w lidze?
- Jestem o to spokojny. Pokazaliśmy w drugiej połowie z Krosnem, że stać nas na walkę w PLK. Większość naszego składu stanowią młodzi zawodnicy, ale oni mają naprawdę spory potencjał. Po prostu muszą nabrać wiary, że mogą rywalizować z najlepszymi. To kwestia odpowiedniego podejścia. Jeśli się odblokują, to na pewno zapalimy.
W meczu z Krosnem to weterani ciągnęli grę - pan i Piotr Szczotka.
- Chcieliśmy dać im jasny sygnał, że trzeba zacząć odrabiać straty i grać lepiej. Po to też jesteśmy w tej drużynie, żeby pokazać tym młodszym zawodnikom, jak mają się zachowywać w danych momentach. Element edukacji jest bardzo ważny dla nich.
Jak się pan czuje w roli takiego mentora dla młodych?
- Bardzo dobrze. Ja odnajduję się w każdej roli. Nie ma dla mnie znaczenia, czy będę grał obok Woodsa, Szewczyka czy Matczaka i Jankowskiego.
Czyli młodzi zawodnicy mogą spodziewać się bury nie tylko od trenera, ale także od pana?
- Tak. Jeśli chce się mieć wyniki, to nie można kogoś traktować łagodnie. Musi być ostro.
Mówi pan o powrocie starego, słynącego z twardego charakteru Krzysztofa Szubargi. Jak się pan czuje pod względem fizycznym?
- Fizycznie czuję się bardzo dobrze. Nic mi nie dolega. Brakuje mi nieco minut - takiego ogrania meczowego. Myślę, że z każdą następną kolejką będę wyglądał coraz lepiej. W Dąbrowie Górniczej zagrałem fatalnie. Napompowałem się, za dużo sobie do głowy nawkładałem różnych rzeczy i to nie pomogło. Z Krosnem było nieco lepiej.
Mówi się, że w Asseco pogra pan do grudnia, a później odejdzie do silniejszego zespołu. Ile w tym prawdy?
- Mam taką opcję, furtkę w kontrakcie, ale nie myślę o tym. Jest na to za wcześnie. Mam tutaj swoją robotę do wykonania. Wierzę, że zaczniemy wygrywać i nasza gra będzie wyglądała lepiej. To mój cel, który chcę zrealizować.
Rozmawiał Karol Wasiek