[b]
WP SportoweFakty: W Szczecinie znów mieliśmy strzelaninę jak na Dzikim Zachodzie.[/b]
Marek Łukomski: Widziałem te tytuły w mediach - "strzelanina w Szczecinie". Uśmiechnąłem się. Zawsze po strzelnianie są ranni albo zabici. U nas nikt nie zginął. Na szczęście.
Można "strzelać" w niedzielę o 12:45?
- Można, można. Bardzo fajnie nam się grało. Cały tydzień trenowaliśmy o 12:45, tak aby przestawić na grę o dość wcześniej porze. Treningi były na dużej intensywności. Wyglądaliśmy dobrze - była energia, pozytywne nastawienie.
ZOBACZ WIDEO Robert Korzeniowski: Supermanem już byłem (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
W tym meczu zginęła obrona PGE Turowa Zgorzelec.
- To fakt. Dużo czasu poświęciliśmy na analizę gry PGE Turowa. Mieliśmy materiał z naszego sparingu, który rozegraliśmy we wrześniu. I można powiedzieć, że historia znów się powtórzyła, bo Archibeque w tamtym spotkaniu także nie grał. Byli za to Borowski i Erves. W niedzielę graliśmy praktycznie punkt za punkt. Trudno jednak mówić o obronie, gdy oba zespoły są tak dobrze dysponowane w ofensywie. Skuteczność z gry była na bardzo wysokim poziomie.
Czy obrona zgorzelczan nie jest trochę przeceniana?
- Na pewno PGE Turów gra bardzo agresywnie w defensywie. Teraz pozostaje pytanie: czy rywal się temu podda? Jeśli tak, to zgorzelczanie mają w garści przeciwnika. My obraliśmy na ten mecz jasne założenie: chcemy atakować obronę, mijając poszczególne linie defensywy. Zależało nam na penetracjach, szybkich punktach po kontratakach. Chcieliśmy nakręcać tempo. Udało się nam to zrealizować.
[b]
Prześledziłem historię waszych meczów z poprzedniego sezonu i dało się zauważyć, że King Szczecin nie przegrywa meczów w końcówce.[/b]
- Dokładnie. Kiedyś robiłem taką tabelkę - w zeszłym sezonie mieliśmy dziewięć meczów, które kończyły się różnicą jednego posiadania (1-3 punkty). Siedem z tych spotkań przechyliliśmy na własną korzyść. Mogliśmy mieć nawet 9:0 przy "dobrych wiatrach", ale 7:2 to nie jest zły wynik. Ten sezon sezon zaczęliśmy od wygranej.
Przejdźmy na chwilę do szczecińskiej ofensywy. Na ile prawdy jest w tym, że każdy zawodnik zespołu King Szczecin musi posiadać umiejętność "strzelania" w ataku?
- Nie jest wielką tajemnicą, że lubię zawodników, którzy są usposobieni ofensywnie i mają duży wachlarz zagrań - mam na myśli penetrację, rzut z półdystansu i dystansu i grać tyłem do kosza. Tak też dobrałem skład - są mobilni środkowi, dwie "czwórki", które potrafią seryjnie trafiać za trzy.
Czy taką strzelaniną zachęcicie kibiców do częstszego przychodzenia na mecze?
- W Szczecinie jest duże bogactwo, co do wyboru danej dyscypliny. Jest dziesięć drużyn, które są na poziomie Ekstraklasy. Pod tym względem Szczecin dominuje w Polsce. Ludzie mogą sobie wybrać - siatkówkę, piłkę ręczną, piłkę nożną, koszykówkę, futsal, a nawet piłkę wodną. Nie jest łatwo wygrać walkę o kibica. My staramy się grać "koszykówkę na tak". Nie chcemy grać akcji po 24 sekundy. Zależy nam na tym, by jak najprostszymi środkami zdobywać punkty.
Skąd trener czerpie wzorce na realizowanie takiej strategii?
- Dostrzegam taki trend, że koszykówka nabiera rozpędu. Gra przyspiesza i trzeba podążać za tym. Nie ukrywam, że taka filozofia bardzo mi odpowiada. Sam byłem rozgrywającym i uwielbiałem kreować szybkie akcje, wykorzystując przy tym nieuwagę obrońców. Mam tak dobrany zespół, że możemy sobie na to pozwolić.
Rozmawiał Karol Wasiek