Sporo perturbacji było z osobą Justina Jacksona w okresie letnim. Amerykanin najpierw przedłużył kontrakt z Energa Czarnymi Słupsk, ale później obie strony rozwiązały umowę. Oficjalnym powodem były problemy rodzinne, ale w kuluarach sporo mówiło się o nieprofesjonalnym podejściu zawodnika do obowiązków. Klub zatrudnił w jego miejsce Bryana Davisa, ale on kompletnie nie przekonał do swoich umiejętności Robertsa Stelmahersa.
Przedstawiciele Energi Czarnych postanowili dać drugą szansę Jacksonowi, który cały czas przesiadywał w Słupsku. Ostatecznie to z nim w składzie Czarne Pantery rozpoczęły nowy sezon.
O pierwszych trzech spotkaniach Amerykanin chce jak najszybciej zapomnieć. Zagrał w nich koszmarnie. Kompletnie nie przypominał zawodnika z poprzedniego sezonu. Jackson był wolny, spóźniony w ruchach, nie blokował rzutów rywali. Z tego też brały się problemy w obronie Czarnych Panter, bo przeciwnicy łatwo mijali pierwszą linię, a później nie mieli problemów z kończeniem swoich akcji.
Punkt zwrotny nastąpił w spotkaniu z TBV Startem Lublin. To było światełko w tunelu. Amerykanin w ciągu 23 minut zdobył 15 punktów (6/9 z gry) i 11 zbiórek. Popisał się także czterema efektownymi blokami. Pokazał, że powoli wraca do formy z zeszłego sezonu.
Kapitalny blok Justina Jacksona:
Z meczu z Anwilem Włocławek również okazał się wsparciem dla drużyny i to w kluczowych momentach. W samej czwartej kwarcie zawodnik zdobył dziewięć punktów, notując kilka istotnych zbiórek. Straszył również blokami. Włocławianie chcieli za wszelką cenę zdobywać punkty spod samego kosza, ale Jackson na to nie pozwolił. O sile jego wyskoku przekonał się Paweł Leończyk.
Ciekawostką jest fakt, że niedzielne spotkanie z trybun oglądał jego brat, który również jest koszykarzem. Fetował efektowne zagrania Justina.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski: są sprawy, które powinny pozostać wśród nas