We wtorkowy wieczór Muratbey Usak Sportif poniósł trzecią porażkę w fazie grupowej Basketball Champions League. Po przegranych z KK Neptunas Kłajpeda (65:67) i PAOK-iem Saloniki (52:59) oraz zwycięstwie nad BK Ventspils (74:69), tym razem drużyna z Turcji musiała uznać wyższość Rosy Radom. Po dogrywce uległa wicemistrzom Polski 77:83.
Na niespełna sekundę przed końcem czwartej kwarty, przy stanie 72:72, rzuty osobiste wykonywał Darryl Monroe. Mógł rozstrzygnąć wynik na korzyść przyjezdnych, ale dwukrotnie spudłował. - Ostatnie rzuty wolne mogły przesądzić o naszym zwycięstwie, ale tak się niestety nie stało. To jest piękno koszykówki, takie rzeczy się zdarzają, wszystko jest możliwe na parkiecie. Nie mam pretensji do Darryla - oświadczył na konferencji prasowej Ozan Bulkaz.
Po porażce w hali MOSiR sytuacja Muratbey w tabeli grupy C jest trudna. Obecnie zajmuje siódme miejsce, a wyprzedza go właśnie Rosa. - Mimo wszystko jestem pewien, że się nie załamiemy, tylko dalej będziemy chcieli grać i wygrywać - podkreślił trener ekipy znad Bosforu.
Szkoleniowiec nie ukrywał niedosytu. - Byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu, oglądaliśmy dużo nagrań wideo ze spotkaniami Rosy i mieliśmy dobrze rozpracowanego tego rywala - zaznaczył.
W następnej kolejce Ligi Mistrzów Muratbey podejmie EWE Baskets Oldenburg (środa, godz. 18).
ZOBACZ WIDEO Marcin Gortat: To jest magia NBA (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}