WP SportoweFakty.pl: R8 Basket powstał dość nagle. Wraz z tym przyszły znakomite perspektywy, które tylko nadają rozmachu przedsięwzięciu. Skąd w ogóle pojawił się pomysł, by wprowadzić do elity krakowski zespół?
Marcin Kękuś: Cała inicjatywa to przede wszystkim chęć zbudowania koszykówki przez naszego sponsora, firmę R8, a konkretnie Dominika i jego żonę, Ewę. Tak naprawdę myśl zrodziła się w grudniu, kiedy porozmawiałem na temat wsparcia ówczesnej, trzecioligowej drużyny. Dominik zapatrywał się na to bardzo pozytywnie. Pamiętał, że praktycznie od 2005 roku nie było w Krakowie tej dyscypliny na poziomie ekstraklasy. Oczywiście początkowo projekt nie wyglądał tak, jak teraz, czyli z nadrzędnym celem w postaci awansu do najwyższej klasy. Niemniej myślę, że Dominik, z którym notabene razem trenowaliśmy, wraca do młodzieńczych lat, by stworzyć coś bardzo dobrego. Wszystko nam sprzyja. Finanse, organizacja pozwalają myśleć pozytywnie. Wydaje mi się, że całość zmierza we właściwym kierunku.
Póki co jesteście w drugiej lidze, ale, co warte podkreślenia, posiadacie skład personalny, który bez problemu poradziłby sobie choćby na zapleczu elity. Faktycznie myślicie już teraz o ekstraklasie?
- Taki jest zamysł pana prezesa. Chodzi o stworzenie bardzo mocnego zespołu, który podejmie rywalizację właśnie w ekstraklasie, a jego marzeniem jest, by R8 Basket wystąpił w europejskich pucharach. Wiadomo, mamy do czynienia ze sportem i ciężko zestawić team, który błyskawicznie zanotuje awanse, a następnie, w przeciągu chwili zagości na międzynarodowej arenie. Jednak wszystko jest realne! Na pewno zależy od organizacji, ludzi jakich się dobierze do drużyny, jak wszystko funkcjonuje. Jesteśmy de facto nowym tworem, a mimo tego mechanizm prawidłowo działa. Myślę o marketingu, sztabie trenerskim, zawodnikach. Wewnątrz kolektywu panuje dobra atmosfera. Z trenerem Rafałem Knapem dobraliśmy graczy, którzy, mam nadzieję, dadzą upragniony awans.
Sprowadziliście koszykarzy mających doświadczenie nawet reprezentacyjne. Trudno było przekonać ich do przyjścia?
- Dużą rolę odegrał trener i Michał Hlebowicki, z którym byliśmy już po rozmowach w czerwcu. Każdy pytał kto przyjdzie, kto będzie grał, jak to będzie wyglądało. Trener Rafał Knap ma ten dar przekonywania, że akurat takich transferów dokonaliśmy. Oczywiście posiadaliśmy dużą listę nazwisk, lecz z uwagi na aspekt finansowy, to czy pasowali do koncepcji czy nie, zdecydowaliśmy się właśnie pozyskać tych, którzy aktualnie biegają po parkiecie. Myślę, że trafiliśmy w "dziesiątkę" i wywalczymy jedno z trzech miejsc dających promocję do pierwszej ligi.
Czemu najbardziej należy poświęcić teraz uwagę?
- Wszystko musi być dopracowane. Nawet małe detale. Chodzi o treningi, analizowanie postawy przeciwnika, organizację klubu. Coraz większy odzew jest też ze strony kibiców. Przychodzą na mecze, dopingują. Wiem, że to nie wygląda jeszcze tak, że mamy stałą grupę, która przychodzi, śpiewa przez cały czas trwania rywalizacji, ale liczę, iż wraz ze zwycięstwami, zbliżaniem się fazy play off sympatyków będzie przybywać. Sukces rodzi się w bólach, a mam nadzieję, że go osiągniemy.
ZOBACZ WIDEO Spacerek gospodarzy i debiut rewelacyjnego 16-latka. Skrót meczu Juventus Turyn - Pescara Calcio [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Pan jest niejako osobą-koordynatorem pomiędzy prezesem, a pionem sportowym. W przeciągu tych ostatnich tygodni działalności widzicie pozytywny odzew środowiska zewnętrznego, co zresztą odzwierciedla postrzeganie klubu?
- Tak, bardzo duży. Począwszy od Krakowskiego Okręgowego Związku Koszykówki, ludzi, z którymi rozmawiam, słyszę wyrazy sympatii wobec tego, że męska koszykówka w mieście się odradza. Na pewno wiele osób chciałoby być teraz z nami, jednak ja wolę współpracować z tymi, których jeszcze nie znam. Poprzez pryzmat swojego doświadczenia, to co przeżyłem w Wiśle, to przeżyłem, chcę teraz stworzyć coś długofalowego. Oczywiście nie ja sam, bo jestem zaledwie małą "cegiełką" w tym mechanizmie. Zależy mi również na zaangażowaniu się miasta. Istnieje wiele planów, pomysłów, choć wszystkiego w jeden rok nie zrealizujemy.
Rozumiem, że wobec doświadczeń wie Pan jakich błędów nie chce popełnić?
- One zawsze się przydarzą, niemniej wiem jak wygląda prawdziwy klub, jego struktura, a konkretniej ludzie, którym ufam i wiem, że za plecami nie zaczną rozmawiać w stylu "Kękuś jest taki, czy inny". Wydaje mi się, że posiadamy wokół przychylne osoby, oddane, nie cieszące się z niepowodzeń, a przeżywające je wspólnie. Zdarzyła się niedawno wpadka, przegrana w Jaworznie i też mnie doszły słuchy na zasadzie "dobrze, że przegrali", aczkolwiek popatrzmy jak nasze grono zareagowało. Zaczęliśmy potem znacznie lepiej grać, inaczej nastawiać się mentalnie. Znów zwyciężamy.
Co ciekawe, dość często zmieniacie miejsce rozgrywania spotkań i wędrujecie po Krakowie. W tym małym szaleństwie jest jednak pewien plus, ponieważ stale informujecie o najbliższych planach, a kibice dowiadują się o wydarzeniach związanych z R8 Basket. Ponadto, planujecie nawet rozegrać mecz w liczącej ponad 15 tysięcy miejsc dużej Tauron Arenie!
- Czy to się uda, nie wiem. Naprawdę dużo dokumentacji potrzeba, by zorganizować takie wydarzenie. Sam o tym się przekonałem i nie wystarczy jedynie przyjść, wyjść na parkiet i podjąć rywalizację. Począwszy od imprezy masowej, po systemy PZKosz formalności istnieje mnóstwo, ale taki pomysł rzeczywiście istnieje. Do tego trzeba zaangażowania ze strony marketingu, wiadomość powinna dotrzeć do ludzi dużo wcześniej, żeby wiedzieli o przedsięwzięciu. Zapełnić 15 tysięcy miejsc, to już spore wyzwanie. Jasne, że istnieje wiele możliwości, m in. podjęcie współpracy ze szkołami, uczelniami, tyle że potrzeba czasu. Może koniec drugiej rudny, początek play off?
Macie jakiś swój, specyficzny sposób postrzegania, myśl przewodnią dotyczącą koszykówki?
- Nie, myślę, że takim nurtem, myślą przewodnią jest awans. To stanowi najważniejszy cel i nas buduje. Prezes w nas wierzy, pani prezes w nas wierzy, co motywuje, żeby pchać wszystko do przodu.
Zanim nastąpią decydujące rozstrzygnięcia, planujecie zmiany kadrowe?
- Tak, poza chłopakami, którzy trenują dochodzi do nas Piotr Zieliński. On jest po kontuzji, zerwaniu więzadeł. W zasadzie już mógłby grać, jednak nie chcemy od razu go eksploatować i od grudnia spokojnie dołączy. To jedyne wzmocnienie. Mamy, co prawda do 15 stycznia czas żeby dokonywać transferów, lecz chyba już wystarczy tych wzmocnień. Obecna drużyna, mam nadzieję, da ten upragniony awans do I ligi.