Historia zawodnika BM Slam Stali, Portera Troupe'a. Rzucający między wierszami

Kiedy był młody, słynny jazzman, Miles Davis uczył go grać na trąbce. Jego tata jest uznanym pisarzem, a on obrał drogę sportową. Porter Troupe trafił do Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie kontynuuje swoją karierę.

Czy jest Pan mówcą motywacyjnym? - zapytał koszykarza jeden z uczniów ostrowskiego liceum, wyraźnie zainteresowany słowami, jakie usłyszał podczas spotkania z młodzieżą. - A powinienem nim być? - odrzekł uśmiechnięty, rozśmieszając wszystkich w sali. Porter Troupe mówił wówczas o tym, że nie należy się obawiać swojego angielskiego. Powinno się go używać tak często jak się da, kiedy tylko ma się ku temu okazję. To nic, że popełnia się błędy. To przecież one uczą nas dążyć do perfekcji. Ubrał to w takie słowa, które idealnie trafiły do ucha młodego odbiorcy.

Legenda jazzu w twoim domu

Genezy tych słów, wypowiedzianych wtedy przez Troupe'a, trzeba szukać w przeszłości. Porter wychował się w rodzinie, dla której ważne było przede wszystkim obycie kulturalne. Kiedy był mały, rodzice puszczali mu do snu muzykę klasyczną, aby ten oswajał się z jej brzmieniem. Słynny jazzman, Miles Davis, uczył go grać na trąbce, gdy ten miał cztery lata. To, co dla innych byłoby wyimaginowanym marzeniem, Porter miał na co dzień. Jego tata Quincy, poeta oraz redaktor, napisał o nim książkę. Wielki muzyk wielokrotnie gościł w domu Troupe'ów.

W 1989 roku za ową publikację, emerytowany profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego, otrzymał prestiżową nagrodę American Book Award. "Miles Autobiografia" do dnia dzisiejszego dzierży miano najlepszej i najbardziej rozpoznawalnej książki na temat amerykańskiego trębacza, uznawanego także za jednego z najbardziej znaczących i innowacyjnych muzyków XX wieku. - Tata nauczył mnie wszystkiego o ciężkiej pracy i realizacji swoich marzeń. Jestem bardzo dumny, że jestem jego synem. Mama, Margaret, jest dla mnie największym wsparciem - mówi Porter.

Rodzice Portera podczas wizyty w Polsce
Rodzice Portera podczas wizyty w Polsce

Jednak to nie muzyka, a pomarańczowa piłka, nadała ton jego życiu. - Zaczynałem grać w koszykówkę jako dziecko. To było coś, co zawsze sprawiało mi radość. Dodatkowo mój starszy brat grał w koszykówkę. Młodszy zawsze chce być jak ten starszy, więc to na pewno zaważyło na mojej karierze - opowiada po latach Troupe. Ten uprawia tę dyscyplinę od 2000 roku. Grał w Portland oraz Warner Pacific College. Został wybrany do McDonald's High School All-American (2001). Występował w amerykańskich rozgrywkach IBL, reprezentując barwy Vancouver Volcanoes. W 2008 roku obrońca zdobywał tam aż 22,3 punktu, 5,5 zbiórki oraz 6,1 asysty. Jak sam zaznacza, nic nie dostał w prezencie. - Zapracowałem na wszystko. Musiałem naprawdę ciężko pracować. Obrałem niekonwencjonalną drogę, aby dostać się do tego punktu, w którym się znalazłem. W lidze IBL grało dużo zawodników, którzy chcieli występować za granicą i zbudować swoją własną renomę. Myślę, że mi poniekąd się to udało.

ZOBACZ WIDEO: Fortuna liczy na historyczyny sukces. "Polacy zdobędą złoto w Pjongczang"[color=black]

[/color]

Szacunek przede wszystkim

Porter Troupe oraz Aaron Johnson, rozgrywający żółto-niebieskich, swoje ostatnie sezony spędzili w Rumunii. Kiedy późnym latem, w trakcie przygotowań do rozgrywek 2016/2017, drużyna BM Slam Stal udała się tam, aby wziąć udział w Memoriale Antonio Alexe'a, dla nich był to swoisty powrót. Rywalem Stalówki byli gospodarze imprezy, CSM Oradea. Leworęczny Troupe dał się tej ekipie we znaki wiele razy. Utkwił w pamięci kibiców. Gdy tylko pojawił się na parkiecie, już w barwach ostrowskiego klubu, wszyscy obecni w hali zgotowali mu żywiołową owację. Ten skromnie uniósł tylko rękę, ale w głębi serca musiało to być dla niego przemiłe uczucie. Fani okazali mu szacunek, podobnie jak on czyni to w stosunku do innych na co dzień.

33-latek może się pochwalić zdobyciem pucharu Rumunii (2014), awansem do finału Superpucharu, a także awansem do półfinału Ligi Europejskiej FIBA w 2015 roku. Grę na Cyprze również odznaczył dotarciem do finału tamtejszych rozgrywek. Dwukrotnie grał w Meczu Gwiazd ligi rumuńskiej, zostając MVP spotkania, które odbyło się w 2016 roku. To był dla niego wyjątkowe przeżycie. - Występy w Pucharze i Lidze Europy były dla mnie najlepszym doświadczeniem. Najbardziej wyjątkowo wspominam czas gry w Final Four ligi europejskiej. Podróż jaką przeżyłem wraz z zespołem była wspaniała. Graliśmy przeciwko największym nazwiskom i wielkim zespołom, pokonywaliśmy ich. To pokazało mi, że mogę rywalizować ze wszystkimi.

Dziennikarz, pisarz podążający śladem taty?

Rozmawiając z nim można odnieść wrażenie, że potrafi się odnaleźć w każdym temacie. Sporo wie o polityce, sporcie, a także o wydarzeniach kulturalnych. - Staram się czytać najwięcej, ile mogę. Nie nazwałbym siebie może molem książkowym, aczkolwiek definitywnie lubię przeczytać dobrą książkę. To pomaga mi zmniejszyć stres związany z długim sezonem.

Gdy ma chwilę czasu i wytchnienia od treningów, prowadzi własny fan page. Jednak nie pisaniu, podobnie jak tata, chciałby się poświęcić. - Nie wiem zbyt wiele o byciu dziennikarzem. Chcę inspirować ludzi, więc czasem staram się umieszczać mądre cytaty, które przychodzą do mnie w chwilach refleksji - opowiada Troupe. Zdradza także: - Kiedy skończę grać w koszykówkę, chcę być trenerem. Ale nigdy nie wiadomo, jaki plan przygotował dla ciebie Bóg.

Tylko koszykówka

- Porter Troupe, to ktoś, kto został stworzony (dosłownie) do roli koszykarza. Poświęcam temu bardzo dużo i zawsze myślę, co mogę zrobić w dążeniu do bycia lepszym. Jestem swoim najsurowszym krytykiem i wymagam od siebie najwięcej - mówi 33-latek. Ocenia także sytuację drużyny BM Slam Stal. - W tym sezonie wszystko jest trudne, ponieważ przegrywamy mecze i spisujemy się poniżej oczekiwań. Myślę jednak, że to nic, bo cały czas mamy jeszcze sporo czasu. Kiedy analizujemy swoje mecze, widać, że większość rozstrzygała się dwoma, trzema akcjami. Bilans mógłby być zupełnie inny, a ta świadomość na pewno motywuje. Ciężko pracujemy. Wierzę w siebie i drużynę. Jeżeli dalej będziemy iść tą drogą, jestem pewien, że wszystko będzie dobrze.

Patryk Pankowiak 

Komentarze (0)