Golden State Warriors w swoim poprzednim sezonie regularnym - najlepszym w historii NBA, trafili rekordowe 1077 rzutów za trzy punkty. W siedmiu spotkaniach zdarzało się, że kończyli rywalizację mając przynajmniej 20 celnych prób z dystansu. Nigdy jednak nie miało to miejsca w dwóch spotkaniach następujących po sobie.
Czego nie dokonali Warriors, dokonali w tym sezonie obrońcy mistrzowskiego tytułu, Cleveland Cavaliers. W środę pokonali oni Portland Trail Blazers (137:125), trafiając aż 21 z 36 oddanych rzutów za trzy (58,3 proc.). Dwa dni później, w piątek, znów błysnęli skutecznością z dystansu. Tym razem wykorzystali 20 z 43 prób zza łuku (46,5%), a ich ofiarą padli Dallas Mavericks (128:90).
To pierwszy przypadek w historii NBA, kiedy jeden zespół w dwóch kolejnych spotkaniach trafił przynajmniej 20 rzutów za trzy w sezonie regularnym. Co więcej, w dziejach ligi do tej pory było tylko 25 meczów, kiedy zespołowi udało się przekroczyć barierę 20 celnych trójek.
Warto zaznaczyć też, że Cavs notują serię 14 kolejnych spotkań z przynajmniej dziesięcioma celnymi trójkami i serię 54 potyczek, w których zamieniali na punkty przynajmniej siedem prób zza łuku. Aktualnie zajmują drugie miejsce pod względem średniej trafionych rzutów za trzy (13,8 na mecz). Wyprzedzają ich jedynie Houston Rockets (14,0).
- Trafiamy po 11,12, 13 trójek, ale pomyślałem, że możemy rzucać jeszcze lepiej - przyznał szkoleniowiec Cavaliers, Tyronn Lue. W ostatnich spotkaniach zawodnicy spisują się bardzo dobrze w tym względzie - dodał. Jeśli podtrzymają tak dobrą dyspozycję strzelecką, rekord Wojowników z poprzednich rozgrywek wydaje się być zagrożony.
ZOBACZ WIDEO Neapol tęskni za Milikiem. Włosi czekają na powrót Polaka