We wtorek w Filadelfii odbył się mecz hokejowej ligi NHL. Postępując według standardowych procedur, lodową nawierzchnię ukryto pod koszykarskim parkietem. Niespodziewanie jednak lód zaczął topnieć, wobec czego na parkiecie pojawiła się woda, która uniemożliwiła rozegranie meczu pomiędzy Philadelphią 76ers a Sacramento Kings.
Skąd taka sytuacja, skoro nie był to pierwszy przypadek, kiedy dzień po meczu NHL następował mecz ligi NBA? Istnieją dwie wersje wydarzeń. Według pierwszej, mniej wiarygodniej, przyczyną takiego stanu rzeczy była pogoda. Środa była bardzo ciepłym, ale i wilgotnym dniem w Filadelfii. Według drugiej, osoba odpowiedzialna po prostu nie obniżyła temperatury panującej w hali do odpowiedniego poziomu.
- Mówiąc o tej lodowej nawierzchni, czasami wilgotność jest naszym największym rywalem, kiedy przygotowujemy parkiet do meczu - skomentował John Page, prezydent obiektu Wells Fargo Center. - Nie mieliśmy takich problemów wcześniej i musimy się upewnić, że w przyszłości już nie wystąpią - dodał.
Środkowy Kings, DeMarcus Cousins przyznał, że już na porannym treningu rzutowym sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze, a pogorszyła się jeszcze podczas przedmeczowej rozgrzewki. - To było bardzo złe. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego - przyznał.
Nowa data spotkania pomiędzy 76ers a Kings nie została jeszcze ustalona.
ZOBACZ WIDEO "Parę łez poleciało". Milik szczerze o kontuzji