Jeśli ktoś spodziewał się, że lublinianie nawiążą w Zgorzelcu z rywalem w niedzielę wyrównaną walkę, to mógł się czuć mocno rozczarowany. PGE Turów w zasadzie "przejechał się" po drużynie Startu, odnosząc siódme zwycięstwo w tym sezonie (zgorzelczanie są na pozycji wicelidera w tabeli). Z kolei Start to nadal zespół z samego dna PLK i raczej nie zapowiada się, by szybko miało się to zmienić.
Na początku meczu goście starali się robić wszystko, by nie dać rozwinąć skrzydeł rywalowi. I nawet nieźle im to wychodziło. Co prawda trudno było im zatrzymać Mateusza Kostrzewskiego i Michała Michalaka, ale gospodarze i tak nie byli w stanie zyskać w tym fragmencie meczu więcej niż 5-6 punktów przewagi.
Problemy lublinian zaczęły się jednak już w drugiej kwarcie spotkania, kiedy za zdobywanie punktów spod kosza zabrał się jeszcze Kirk Archibeque. PGE Turów zaczął rywala wyraźnie dystansować. Koszykarze Startu byli coraz bardziej pogubieni w ataku, tracili sporo piłek no i w efekcie już po 20 minutach gry przegrywali różnicą 21 punktów.
Zimny prysznic w żaden sposób nie podziałał na koszykarzy z Lublina. Po przerwie nadal niepodzielnie na parkiecie królowali gospodarze. Przewaga rosła w oczach, a po 30 minutach przekroczyła już próg 30 punktów. Gościom nie pozostało nic innego jak tylko walka o porażkę z honorem.
W ostatnim fragmencie zapowiadało się, że Start zniweluje nieco straty. Ale tylko przez moment. Gospodarze do samego końca bezlitośnie rozbijali rywala.
PGE Turów Zgorzelec - TBV Start Lublin 106:74 (27:21, 31:16, 28:17, 20:20)
PGE Turów: Kostrzewski 24, Archibeque 19, Bochno 19, Michalak 15, Carter 11, Nikolić 8, Jackson 5, Ikovlev 2, Lichnowski 2, Gospodarek 1.
Start: Peterson 14, Wiggins 14, Balmazović 10, Dłoniak 10, Jankowski 8, Małecki 5, Trojan 5, Kellogg 4, Ciechociński 4, Kowalski.
ZOBACZ WIDEO Bedorf chce rewanżu po bolesnej porażce na KSW 37