Krzysztof Szubarga: Na ten moment nie zakładam odejścia z Asseco

PAP / Adam Warżawa
PAP / Adam Warżawa

Krzysztof Szubarga w wielkim stylu wrócił do PLK. Jest bezsprzecznie największą gwiazdą Asseco Gdynia. Ma furtkę w swoim kontrakcie, która umożliwia mu odejście do innego zespołu. Czy zdecyduje się na zmianę barw klubowych?

Na wtorkowy trening wszedłem w momencie, w którym drużyna powoli kończyła zajęcia. Była 12:45, więc liczyłem się z tym, że będę musiał poczekać na Krzysztofa Szubargę kilka lub kilkanaście minut. Gdy pojawiłem się na parkiecie lider Asseco Gdynia krzyknął: poczekaj chwilę, młody rzucił mi wyzwanie. Rywalizacja z Mariuszem Konopatzkim trwała w najlepsze. Od tego zaczęła się nasza rozmowa, którą kończymy na wątku reprezentacyjnym.

WP SportoweFakty: Kto rzucił panu wyzwanie i na czym ta gra polega?

Krzysztof Szubarga: Wyzwanie rzucił mi Mariusz Konopatzki. To taka gra, w której celem jest trafienie 50 rzutów z dystansu. Jeden celny rzut za trzy to jeden punkt. Jak trafiasz to rzucasz cały czas. Tak jak kiedyś się grało w "21" na podwórku.

Jak się skończyło?

- Wygrałem 50:32. Przegrywający robi pompki. Różnicę mnożymy przez trzy, więc Mariusz musi zrobić 54 pompki.

ZOBACZ WIDEO Król Julian i... Shakira. Biało-czerwone mniej oficjalnie (źródło: TVP S.A.)

{"id":"","title":""}

Ktoś pana ograł w tej grze?

- Nadal jestem niepokonany. Choć zdarzyły się już bardzo zacięte pojedynki.

W lidze wszyscy mówią jednym głosem: Szubarga znów jest w wielkiej formie.

- Czuję się bardzo dobrze. Zdrowie dopisuje, z formą jest podobnie. Fajnie to wygląda. Drużyna solidnie się prezentuje. Nic tylko się cieszyć i grać tak dalej.

Krzysztof Szubarga zaskoczył sam siebie?

- Wierzyłem w to, że jestem w stanie wrócić do formy, a nawet grać lepiej. Wiem, jaką pracę wykonałem i ile wysiłku w to włożyłem. Cieszę się, że to przynosi swoje efekty.

To zapewne nie była droga usłana różami. Rehabilitacja dawała się we znaki?

- Nie było łatwo. Pojawiały się momenty zwątpienia, ale cały czas miałem wsparcie rodziny, przyjaciół. Dopingował mnie Artur Pacek, który za każdym razem powtarzał, że wrócę do formy. Miał rację.

Na kolejnej stronie przeczytasz o współpracy Krzysztofa Szubargi z trenerem Frasunkiewiczem, a także o swojej przyszłości klubowej i reprezentacyjnej.

Co ma takiego w sobie Artur Pacek, że tak dużo osób go chwali?

- Myślę, że zaraża swoją pasją i pozytywnym podejściem. Jest bardzo ambitną osobą. Pamiętam, że trenował ze mną do 21:00, by później pracować z Arturem Mielczarkiem, który oddawał rzuty do 22-23. Artur cały czas myśli o pracy. To maniak. Wcześniej na swojej drodze nie spotkałem takiej osoby.

Czy takim maniakiem jest Przemysław Frasunkiewicz?

- Trochę tak. On również cały czas myśli o koszykówce, żyje, ogląda. Wszystkie wie, jest na bieżąco z wydarzeniami. Nie da się go zaskoczyć. Widać, że sprawia mu to ogromną frajdę i przyjemność. Nie jest to dla mnie zaskoczenie, bo już wcześniej przejawiał ogromne zainteresowanie koszykówką pod względem taktycznym. Jak graliśmy razem we Włocławku to już wtedy wiedziałem, że będzie trenerem. Miał potencjał.

Krzysztof Szubarga znów na karuzeli transferowej.

- To prawda. Moje nazwisko znów przejawia się w tej karuzeli, ale powiem szczerze, że odciąłem się od wszelkich informacji. Nawet agentowi powiedziałem, żeby do mnie nie dzwonił w tym momencie. Mamy zdzwonić się pod koniec roku kalendarzowego i wtedy ocenimy sytuację.

[b]

Inne kluby pytają, dzwonią.[/b]

- Sam nawet odebrałem kilka telefonów. Powiem tak. Szkoda, że kluby nie były mną zainteresowane już wcześniej. Z drugiej jednak strony moja przyszłość nie była do końca pewna. Jestem wdzięczny władzom Asseco, które mi zaufały i podały rękę w trudnym momencie.

Jak wygląda pana kontrakt z Asseco? Formalnie kiedy może pan opuścić drużynę?

- Od 1 stycznia. Na dzisiaj nie zakładam odejścia z Asseco. Jeżeli będą opcje to je przeanalizuję.

Nie jest tajemnicą, że w Gdyni pana kontrakt nie opiewa na wielką kwotę. Ale to tutaj jest pan generałem, rządzi w zespole. Czy Krzysztof Szubarga staje przed dylematem: pieniądze bądź gra na EuroBaskecie?

- Myślę, że dla trenera Taylora i jego ludzi nie będzie miało znaczenia, w jakim klubie będę grał. Będzie się liczyła moja forma. Statystyki będą odgrywały drugorzędną rolę.

Ale butów reprezentacyjnych nie zawiesił pan na kołku?

- Nie. Cały czas liczę na występy w koszulce w kadrze. Gra z orzełkiem na piersi jest czymś wyjątkowym.

Rozmawiał Karol Wasiek

Komentarze (0)