Anwil Włocławek zanotował słabą końcówkę niedzielnego meczu i ostatecznie przegrał z PGE Turowem Zgorzelec 65:72. Świetna skuteczność z dystansu sprawiła, że to podopieczni Mathiasa Fischera wywieźli z Hali Mistrzów cenne zwycięstwo.
- Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz dla nas i dla nich również. Wierzyliśmy, że ewentualna wygrana w tym spotkaniu pozwoli nam usytuować się w górnej części tabeli, ale teraz będziemy musieli znowu walczyć, aby wrócić do czołówki
- Na pewno nie możemy sobie pozwolić, żeby w takim meczu mieć 19 strat. To jest główna przyczyna, że zdobyliśmy tylko 65 punktów - powiedział po tym spotkaniu Igor Milicić.
Nie tylko straty, ale i faule były największą zmorą włocławian w niedzielnym spotkaniu. Już na początku czwartej kwarty kilku zawodników Anwilu miało na koncie po cztery przewinienia. Mimo wszystko na trzy minuty do końca to Rottweilery prowadziły w tym spotkaniu.
- Mieliśmy dwa momenty, w których mogliśmy ten mecz przełamać, niestety nie udało nam się. Turów wrócił do gry z celnymi rzutami z dystansu, po części po naszych błędach w obronie. Musimy dalej pracować i wrócić do czołówki w następnych meczach - dodał trener.
O powrót do czołówki może być trudno, w piątek Anwil zmierzy się ze Stelmetem BC Zielona Góra, a w następnych kolejkach z Polpharmą Starogard Gdański, BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski, Rosą Radom i Polskim Cukrem Toruń.
ZOBACZ WIDEO Dawid Kownacki: nauczyłem się, że nic nie muszę (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}