John Wall znów świetnie prowadził stołecznych, Bradley Beal trafiał rzuty, a Marcin Gortat zbierał i chronił tablicę. Podopieczni Scotta Brooksa nie dali szans Detroit Pistons, notując na swoim koncie 11. ligowe zwycięstwo, a co przede wszystkim istotne, czwarte w ostatnich pięciu meczach. Progres w ich grze widać gołym okiem.
Washington Wizards jeszcze przed przerwą wypracowali sobie 11 punktów zaliczki, co było owocem świetnej postawy w kwarcie numer dwa. Ta padła ich łupem w stosunku 38:27. Przed rozpoczęciem ostatniej odsłony, przewaga stołecznych wynosiła aż 18 oczek. Gospodarze nie pozwolili wydrzeć sobie z rąk inicjatywy i ostatecznie pokonali siódmych w Konferencji Wschodniej Detroit Pistons 122:108.
Trener Tłoków, Stan Van Gundy komplementował Czarodziei: - John Wall był wspaniały. Bradley Beal był wielki. Nie potrafiliśmy ich upilnować. Rozgrywali swoje akcje, gdziekolwiek im się podobało. Tych dwóch facetów po prostu nas zniszczyło - nie ukrywał 57-latek. Wspominany duet zaaplikował rywalom 54 punkty, Wall miał ich 29, a Beal 25. Ten pierwszy uzbierał również 11 asyst, trafiając 8 na 14 oddanych rzutów z gry, w tym wszystkie cztery próby zza łuku.
- Cały czas nie jesteśmy tam, gdzie chcemy być. Ale widzę pewien postęp, widzę trochę wiary w siebie. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi - mówił wreszcie choć odrobinę zadowolony Scott Brooks, szkoleniowiec Wizards. Jego drużyna trafiła tego dnia 12 na 25 rzutów zza linii 7 metrów i 24 centymetrów, co na pewno okazało się ważnym aspektem. - Wiemy, że to zespół, który lubi trochę spowolnić swoją grę. Ale my nie chcieliśmy grać w ich grę. Chcieliśmy, żeby to oni dostosowali się do nas - podsumowywał później Beal.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka wspomina, jak poskromiła pijanego adoratora
Bardzo dobrze prezentował się także Marcin Gortat. Jedyny Polak na parkietach NBA mocno przyczynił się do pokonania Pistons, zdobywając 12 punktów, 14 zbiórek oraz cztery asysty. Trafił sześć na 10 rzutów, a ponadto miał najwyższy wskaźnik plus/minus (+18) w swoim zespole. 31-latek uzbierał 14. double-double w sezonie 2016/2017. Jego przeciwnik, jeden z najbardziej dominujących strefę podkoszową centrów w lidze, Andre Drummond zapisał przy swoim nazwisku 13 oczek oraz zebrał 12 piłek.
Przy okazji konfrontacji Wizards z Pistons, doszło też do braterskiego pojedynku. Markieff Morris, zawodnik stołecznych, stanął naprzeciwko swojego brata bliźniaka, Marcusa Morrisa. W jednej z akcji soczyście go zablokował, następnie podając mu rękę i pomagając wstać z parkietu. Dla Tłoków, była to 14. porażka. Ich najlepszym strzelcem w tym meczu okazał się Kentavious Caldwell-Pope, autor 24 punktów.
Co ponadto? Sprawcami największej niespodzianki okazała się Atlanta Hawks, która w Kanadzie pokonała Toronto Raptors 125:121. Świetnie funkcjonował duet Dennis Schroder - Dwight Howard. Ten pierwszy miał 24 oczka oraz sześć asyst, środkowy zdobył 27 punktów i zebrał 15 piłek. Jastrzębie w całym meczu mieli 44 zbiórki, rywale tylko 28.
Dla Dinozaurów była to ósma porażka, a dopiero trzecia na własnym parkiecie. Nie pomogły im 34 punkty trzeciego najlepszego strzelca NBA, DeMara DeRozana. Hawks przerwali serię czterech wygranych Raptors. - Zdobyliśmy wystarczająco dużo, 121 punktów, trafiając z 54-procentową skutecznością, w tym osiągnęliśmy 47-procent za trzy. Nie trzeba być naukowcem, żeby zobaczyć, gdzie jest nasz problem - mówił, mając na myśli obronę, trener Kanadyjczyków, Dwane Casey.
Milwaukee Bucks roznieśli Chicago Bulls i to w United Center. Gospodarze rzucili tylko 69 punktów, trafiając koszmarne 30-procent rzutów z gry (28/92). Kozły poprowadził Giannis Antetokounmpo, zdobywca 22 punktów, siedmiu zbiórek oraz 11 asyst.
Miami Heat w czwartej kwarcie prowadzili nawet 88:76, aby ostatecznie uznać wyższość LA Clippers. Goście odrobili straty, ostatecznie pokonując rywali 102:98. DeAndre Jordan miał 12 oczek i zebrał aż 19 piłek.
Wyniki:
Washington Wizards - Detroit Pistons 122:108 (27:27, 38:27, 30:23, 27:31)
(Wall 29, Beal 25, Porter Jr. 15 - Caldwell-Pope 24, Leuer 17, Jackson 14, Harris 14)
Orlando Magic - Brooklyn Nets 118:111 (25:28, 28:24, 30:30, 35:29)
(Fournier 21, Vucevic 21, Ibaka 18, Gordon 13 - Lopez 22, Lin 17, Bogdanovic 15)
Boston Celtics - Charlotte Hornets 96:88 (23:22, 18:28, 28:19, 27:19)
(Thomas 26, Horford 18, Bradley 12, Crowder 12 - Batum 22, Sessions 13, Belinelli 11)
Toronto Raptors - Atlanta Hawks 121:125 (27:35, 25:34, 30:26, 39:30)
(DeRozan 34, Lowry 27, Joseph 17 - Howard 27, Scroder 24, Korver 19)
Chicago Bulls - Milwaukee Bucks 69:95 (15:34, 22:22, 15:18, 17:21)
(Wade 12, Portis 10 - Antetokounmpo 22, Monroe 14, Teletovic 13)
Memphis Grizzlies - Sacramento Kings 92:96 (19:24, 23:28, 23:24, 27:20)
(Gasol 20, Allen 16, Daniels 13 - Cousins 22, Temple 17, Koufos 16)
Philadelphia 76ers - Los Angeles Lakers 89:100 (18:30, 22:23, 24:21, 25:26)
(Embiid 15, Covington 14, Okafor 14, Ilyasova - Randle 25, Williams 18, Young 15, Russell 15)
Miami Heat - Los Angeles Clippers 98:102 (27:31, 19:29, 23:19, 29:23)
(Dragic 21, Winslow 15, Ellington 13 - Griffin 20, Paul 17, Redick 17, Jordan 12)
Utah Jazz - Dallas Mavericks 103:100 (33:29, 31:29, 26:19, 13:23)
(Gobert 16, Hood 15, Lyles 13, Hayward 13 - Barnes 21, Williams 18, Curry 13, Matthews 13)