W dziesiątej kolejce Basketball Champions League EWE Baskets Oldenburg pokonało Rosę Radom 83:71, odnosząc szóste zwycięstwo w rozgrywkach. Obecnie znajduje się na trzecim miejscu w grupie C, za Neptunasem Kłajpeda i Asvelem Lyon. O wygranej z wicemistrzami Polski zadecydowała przede wszystkim pierwsza połowa, po której niemiecki zespół prowadził 50:39.
- Jeśli spojrzymy w statystyki, to widzimy, że dominowaliśmy w tym meczu. Początek spotkania należał do nas, graliśmy równo przez dwadzieścia minut - przyznał Mladen Drijencić.
Po zmianie stron przyjezdni spisali się dużo lepiej. Starali się odrobić straty, zbliżając się do rywali na nieznaczny dystans. - Później zaczęliśmy jednak popełniać błędy, straciliśmy koncentrację i pozwoliliśmy drużynie z Radomia powrócić do gry i łatwo zdobywać punkty - zaznaczył trener gospodarzy.
W najbardziej odpowiednim momencie EWE Baskets wrzuciło "wyższy bieg". - Przebudziliśmy się i ponownie rządziliśmy na parkiecie - podkreślił szkoleniowiec drużyny z Oldenburga. Jego podopieczni po raz drugi pokonali Rosę. W Radomiu zwyciężyli bowiem po dogrywce 70:66.
ZOBACZ WIDEO Lotto Ekstraklasa zapadła w zimowy sen. Kto zaskoczył, kto rozczarował?
W meczu dziesiątej serii gier Ligi Mistrzów nie brakowało twardej, męskiej walki.- Oba zespoły zagrały bardzo agresywnie, było dużo kontaktu i akcji na pograniczu faulu. W nas było więcej agresywności i przede wszystkim dlatego wygraliśmy - zaznaczył Dominic Lockhart, który zdobył trzy punkty i miał dwie zbiórki.
Drijencić nie miał do swoich koszykarzy pretensji o zgubioną w trakcie drugiej połowy koncentrację i mały przestój. - Rozumiem moich zawodników, ponieważ było to już chyba nasze dwudzieste ósme spotkanie rozegrane w tym sezonie. Czujemy zmęczenie, ciała nie da się oszukać - powiedział.
- Ponownie przycisnęliśmy jednak w najbardziej odpowiednim momencie. Tym zwycięstwem bardzo przybliżyliśmy się do awansu do kolejnej rundy - zakończył szkoleniowiec.