Im gorzej, tym lepiej. Pogoń walczyła z przeciwnościami losu. "Jest zimno, bo jest zima"

Materiały prasowe / Pogoń Prudnik
Materiały prasowe / Pogoń Prudnik

Pogoń Prudnik w pierwszej kolejce w 2017 roku pokonała UTH Rosę Radom. Ekipa z Opolszczyzny przed spotkaniem zmagała się jednak z wieloma problemami, które jednak nie złamały drużyny.

To był bardzo dziwny tydzień dla zespołu z Prudnika. Nie dość, że po świętach kilku zawodników zmagało się z różnymi urazami, to na dodatek w trakcie podróży do Radomia kilka raz bus odmówił posłuszeństwa. Mimo trudnych warunków, charakterem oraz wolą walki udało się podopiecznym Tomasza Michalaka zdobyć cenne dwa punkty.[b]

WP SportoweFakty: Przed meczem z Rosą Radom dopadła was plaga kontuzji. Nie było łatwo przygotować się do tego spotkania?[/b]

Patryk Nowerski: Faktycznie mieliśmy problemy kadrowe, które uniemożliwiały nam przeprowadzenie niektórych elementów w treningu, lecz nie przeszkodziło to nam przygotować się do meczu. Zyskali na tym młodzi zawodnicy, którzy weszli mocniej w rotacje.

Oprócz kontuzji, mieliście również sporo perypetii ze środkiem transportu. Trudno było w takich warunkach utrzymać pełną koncentrację?

- Pech chciał, że mrozy przyszły właśnie w weekend i to spowodowało problemy lokomocyjne. Gdyby temperatura była wyższa, to nie doszło by do takich sytuacji. Wypiliśmy jednak kilka kubków herbaty i dojechaliśmy do Radomia. Jak to się mówi: "Jest zimno, bo jest zima"

ZOBACZ WIDEO Bez przełomu po kolejnym dniu rywalizacji na Dakrze (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Skupmy się teraz na samym meczu. Dla Pogoni Prudnik 2017 rok lepiej nie mógł się rozpocząć?

- Fajnie jest zacząć nowy rok od zwycięstwa, lecz nie zapominajmy, że nie wszyscy zawodnicy grali. Musimy się szybko wykurować i przygotować przed najbliższym spotkaniem.

W tym sezonie w Radomiu poległo już kilka bardzo silnych drużyn. Co było w takim razie kluczem do zwycięstwa Pogoni?

- Przyjechaliśmy do Rosy z krótką ławką rezerwowych. Każdy zdawał sobie sprawę, że musi dać od siebie jak najwięcej. Od samego początku byliśmy skoncentrowani i zdeterminowani, spełniając przy tym założenia taktyczne. To poskutkowało.

Dla pana był to również bardzo udany występ. Po przerwie świąteczno-noworocznej forma dopisuje?

- Był to dopiero pierwszy mecz, zobaczymy jak potoczą się kolejne. Najwidoczniej pierogi wigilijne jeszcze trzymają.

W najbliższej kolejce podejmować będziecie Znicz Basket Pruszków, który jest zdecydowanie w waszym zasięgu. Nie zawiedziecie swoich kibiców?

- Przed własną publicznością nie można zawodzić, postaramy się odnieść drugie zwycięstwo w tym roku.

Do drugiego miejsca w lidze tracicie tylko jeden punkt. Jest to realne, aby za kilka kolejek drużyna z Prudnika była wiceliderem rozgrywek?

- Tego nie wiem, skupiamy się na każdym kolejnym meczu. Nie lubię wybiegać naprzód, to jak wróżenie z fusów. O miejsce w tabeli będziemy się martwić przed końcem rundy zasadniczej. Wtedy porozmawiamy o naszej pozycji.

Rozmawiał Jakub Artych

Źródło artykułu: