O ile pierwsza połowa meczu mogła dać Rosie Radom nadzieje na korzystny wynik w Zgorzelcu, o tyle po przerwie na parkiecie królowali gospodarze. Kolejny bardzo dobry występ Mateusza Kostrzewskiego, ważne trójki Tweety'ego Cartera i przepis na wygraną gotowy.
Decydujące dla losów meczu okazały się pierwsze minuty po zmianie stron. Gospodarze rozpoczęli drugą połowę od serii 13:2. Po akcji 2+ Michała Michalaka PGE Turów prowadził już 48:40.
Ekipa Mathias Fischer prowadziła nawet dwucyfrowo, ale Rosa się nie poddawała. Zza łuku trafili Jordan Callahan i Gary Bell, a straty wicemistrzów Polski zmalały w czwartej kwarcie do sześciu oczek.
Ostatnie pięć minut meczu należały jednak do Cartera. Filigranowy rozgrywający Turowa znakomicie dyrygował grą swojego zespołu. Trafił też dwa rzuty zza linii 6,75. Trzecią trójkę dołożył Denis Ikovlev i wygrana stała się faktem.
Radomianie przegrali już 5 z 7 rozegranych meczów poza własną halą i to jest główna przyczyna, dlaczego próżno szukać ich w górnej części ligowej tabeli.
Wojciech Kamiński ponownie ma dużo do analizy. Przede wszystkim zadziwiająca jest postawa Darnella Jacksona, który w PLK jest cieniem tego gracza z Basketball Champions League.
Wśród triumfatorów pięciu graczy zaliczyło dwucyfrowe zdobycze punktowe. Żeby jednak nie było tak doskonale, kolejne słabe zawody zaliczyli środkowi Kirk Archibeque i Uros Nikolic. Przeciwko Rosie obaj zaliczyli łącznie zaledwie 7 punktów i 6 zbiórek.
PGE Turów Zgorzelec - Rosa Radom 82:69 (18:18, 18:19, 24:11, 22:21)
PGE Turów: Denis Ikovlev 18, Tweety Carter 15, Michał Michalak 15, Mateusz Kostrzewski 12 (14 zb), Michał Gospodarek 11, Uros Nikolić 5, David Jackson 4, Kirk Archibeque 2.
Rosa: Jarosław Zyskowski 19, Gary Bell 11, Michał Sokołowski 9, Jordan Callahan 7, Robert Witka 7, Darnell Jackson 6, Damian Jeszke 4, Filip Zegzuła 3, Kim Adams 3, Daniel Szymkiewicz 0.
ZOBACZ WIDEO Tałant Dujszebajew: Jaka walka? Nie było żadnej walki (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}