W poprzednim tygodniu władze Energi Czarnych Słupsk zakontraktowały dwóch nowych zawodników: Kevina Andersona i Nino Johnsona. Obaj wystąpili w niedzielnym przegranym spotkaniu z MKS-em Dąbrowa Górnicza (68:82).
Ich debiuty wypadły bardzo blado. Rozgrywający w ciągu 12 minut oddał cztery niecelne rzuty - Johnson na boisku był jeszcze krócej (pięć minut). W tym czasie zdobył dwa punkty, ale popełnił także trzy przewinienia.
Obaj byli mocno zagubieni, nie byli wsparciem dla zespołu. - Nowi gracze nic nam nie dali, widać, że potrzebują czasu - mówi Mantas Cesnauskis, doświadczony rzucający.
Problemem słupskiego klubu jest czas. Roberts Stelmahers musi mieć gotowych zawodników do gry i walki, ponieważ sytuacja w tabeli robi się coraz trudniejsza. Na ten moment Anderson i Johnson takiej pewności nie dają.
ZOBACZ WIDEO Dakar 2017 przeszedł do historii (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Słabo także spisuje się Marcus Ginyard, który nie potrafi odnaleźć w słupskim otoczeniu. Gra poniżej oczekiwań. W niedzielnym spotkaniu z MKS-em zdobył dwa punkty w ciągu 29 minut spędzonych na parkiecie.
Nie są wykluczone kolejne w drużynie. Klub cały czas rozgląda się na rynku i przegląda oferty różnych zawodników.
- Na razie jest za wcześnie, by ich oceniać. Przed meczem odbyli zaledwie dwa-trzy treningi. Będziemy ich obserwowali i niedługo podejmiemy decyzję, co robimy dalej. Być może kogoś dołączymy do składu - przyznaje łotewski szkoleniowiec.