Przenosiny Pawła Leończyka z Kinga Szczecin do Anwilu Włocławek były jednym z głośniejszych ruchów kadrowych przed obecnym sezonem PLK. W środę koszykarz pierwszy raz od tej decyzji wystąpił w Azoty Arenie. - Wygraliśmy i cieszymy się bardzo. Z takim właśnie zamiarem tutaj przyjechaliśmy i się udało - zaznaczył podkoszowy Anwilu Włocławek.
Niezmiennie na pierwszym miejscu stawia on osiągnięcia zespołu, który wygrał 86:80. W Anwilu Leończyk radzi sobie bardzo dobrze. Ze średnią 11,5 punktu jest najlepszym koszykarzem drużyny w tej statystyce. Część szczecińskich kibiców w czasie meczu wypominała mu, że teraz rzuca. Inaczej było, gdy grał w ich zespole. Zawodnik nie chciał nikomu niczego udowadniać. Wykorzystał jedynie szansę, jaką stworzyła mu taktyka preferowana przez trenera Igora Milicicia oraz defensywa rywala.
- Zawsze jestem zaangażowany, w każdym spotkaniu. Więcej piłek było granych do mnie. Starałem się to wykorzystać. Po prostu tak się ułożył mecz - podkreślił Paweł Leończyk. W środę zdobył 21 punktów. Trafił 7/10 rzutów z gry w tym jeden z dystansu. Dołożył również cztery zbiórki.
Tematu byłego koszykarza nie zabrakło także na pomeczowej konferencji z udziałem trenera King Szczecin, Marka Łukomskiego. Został on zapytany, dlaczego gospodarze nie zatrzymali gracza, którego atuty powinni mieć dobrze rozpracowane. - Znamy Pawła. Trener Łukasz Biela wykonał bardzo dobrą robotę. Wiedzieliśmy, co on gra. Są pewne założenia, o których się mówi żeby na przykład nie dać Pawłowi rzucać prawą ręką spod kosza i faulować Sobina. My robimy zupełnie odwrotnie. Trudno coś zrobić, jeżeli coś sobie zakładamy a to nie jest realizowane - tłumaczył szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO PA: Leicester uniknęło dużej wpadki. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]