Anwil wygrał z Kingiem, Leończyk katem swojego byłego pracodawcy

PAP / Tytus Żmijewski
PAP / Tytus Żmijewski

Bardzo interesujące spotkanie zobaczyli kibice w Szczecinie. Tym razem nie było jednak szczęśliwego zakończenia dla Kinga. Anwil wygrał na wyjeździe 86:80, a jednym z kluczowych postaci spotkania okazał się Paweł Leończyk.

Paweł Leończyk w wielkim stylu wrócił do Szczecina. Zaliczył 21 punktów i był najskuteczniejszym graczem swojego zespołu, który zaliczył ważny triumf. O 12 wygraną w sezonie łatwo jednak nie było.

Wejście w mecz lepsze mieli gospodarze, a duża w tym zasługa wysokiej skuteczności rzutów zza łuku. Po dwóch takich celnych rzutach Russella Robinsona King prowadziła nawet 23:15. Gości w grze trzymał jednak Michał Chyliński, który szybko aktywował swoją największą broń, czyli trójki (3/4 w pierwszej kwarcie.

W drugiej ćwiartce King znów odskoczył na osiem oczek, ale wtedy szczecińskiej publiczności po raz pierwszy przypomniał się Leończyk. Jego siedem punktów mocno poprawiło sytuację Anwilu.

Rottweilery długo nie mogły dopaść Wilków. Udało się to dopiero w połowie trzeciej ćwiartki za sprawą Leończyka. Gdy zza linii 6,75 trafili ponownie Chyliński i Kamil Łączyński ekipa Igora Milicicia prowadziła nawet 51:43.

W końcówce tej części meczu zaskoczył Toney McCray, a dzięki niemu goście przed decydującą częścią spotkania mieli aż 11 punktów przewagi i była to rekordowa różnica, jaka w tym meczu dzieliła oba zespoły.

Decydujące minuty gospodarze rozpoczęli jednak od serii 7:0 i wrócili do gry. Kapitalnie piłkę rozdzielał Robert Skibniewski (10 asyst w całym meczu), akcje wykorzystywali Taylor Brown i Paweł Kikowski. Temu drugiemu bardzo zależało na tym, aby znów zapewnić swojej drużynie zwycięstwa w samej końcówce.

Rywale mieli jednak Nemanja Jaramaz. Ten najpierw trafił arcyważną trójkę, potem wykorzystał z zimną krwią rzuty wolne i wygrana pojechała do Włocławka.

King przespał trzecią kwartę, w której zaciął się w ataku, a i w defensywie nie było dobrze, bowiem rywale zdobyli aż 29 oczek. W końcowym rozrachunku to miało ogromne znaczenie.

Dla Anwilu Włocławek była to czwarta wygrana w Szczecinie od momentu, w którym King pojawił się w PLK.

Wygrana cieszy tym bardziej, że włocławianie odnieśli ją bez kontuzjowanego Tylera Hawsa.

King Szczecin - Anwil Włocławek 80:86 (25:20, 16:18, 15:29, 24:19)

King: Paweł Kikowski 18, Taylor Brown 16, Marcin Dutkiewicz 13, Michał Nowakowski 11, Russell Robinson 11, Zach Robbins 6, Robert Skibniewski 2 (10 as), Craid Sword 2, Szymon Łukasiak 1.
Anwil:

Paweł Leończyk 21, Michał Chyliński 18, Nemanja Jaramaz 18, Kamil Łączyński 9, Toney McCray 9, Fiodor Dmitriew 5, Josip Sobin 3, Kacper Młynarski 2, James Washington 1, Rafał Komenda 0.

ZOBACZ WIDEO "Juras" wraca do klatki!

Komentarze (4)
Gabriel G
1.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trzy sprawy. Po pierwsze trener Łukomski nie potrafił wykorzystać Leończyka jak u nas był a ten pokazał mu dziś ile jest wart. Po drugie to ile można gadać, że obrona jest w koszykówce bardzo w Czytaj całość
avatar
fazzzi
1.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo Anwil... cenne wyjazdowe w Szczecinie ma swoja wartość. A Wilkom wypada przypomnieć, że gra się 40min. Trzecia położona... za bardzo. 
avatar
TiTi
1.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo! Kolejka idealnie się ułożyła dzisiaj. Moze jakoś się uda wytrwać do czasu kiedy wróci Tyler. Rozumiem, ze polaka juz nie będzie? 
avatar
splesz
1.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ważna wygrana... tym bardziej, że limit frajerskich porażek jest wyczerpany.Czas wejść na zwycięski szlak i umocnić się w tabeli.
ANWIL :)