Taylor Brown: Słabe Wi-Fi, okropne śniadanie i najgorszy mecz w sezonie

PAP / Tytus Żmijewski
PAP / Tytus Żmijewski

Słaba sieć Wi-Fi, niesmaczne śniadanie, porażka King Szczecin i wypadek samochodowy - Taylor Brown miał sporo powodów do narzekania w trakcie wyjazdu na mecz z PGE Turowem Zgorzelec.

Taylor Brown na pewno nie będzie dobrze wspominał wyjazdu drużyny King Szczecin do Zgorzelca na mecz 18. kolejki PLK z miejscowym PGE Turowem. Problemy Amerykanina w przygranicznym mieście rozpoczęły się już dzień przed pojedynkiem.

27-latek relacjonował pobyt w Zgorzelcu na swoim Twitterze, gdzie od początku nie szczędził słów krytyki hotelowi w którym zatrzymał się jego zespół. Silny skrzydłowy rozpoczął od narzekania na bardzo słabą sieć Wi-fi i niesmaczne śniadanie.

- Tak jak się domyślałem, okropne śniadanie. Mam nadzieję, że będę w stanie wygenerować dziś trochę energii - pisał w dniu meczu na swoim mikroblogu Brown.

ZOBACZ WIDEO Trzy gole Barcelony. Zobacz skrót meczu z A. Bilbao [ZDJĘCIA ELEVEN]

Amerykanin na parkiecie PGE Turów Areny jednak nie zachwycił i rozegrał jeden ze swoich najgorszych meczów w sezonie. Reprezentant King Szczecin, który przeciętnie zdobywa 15,6 punktu na mecz, przeciwko byłym mistrzom Polski rzucił zaledwie 9 punktów i miał 3 zbiórki w ciągu ponad 24 minut gry.

Taylor Brown grał chaotycznie, nie potrafił wziąć ciężaru trudnego dla jego zespołu spotkania na swoje barki i nawet, gdy w jednej z akcji dwukrotnie zablokował podkoszowych PGE Turowa, to chwilę później niekryty przestrzelił rzut spod samego kosza. Ostatecznie King Szczecin przegrał w Zgorzelcu 75:88, ale Amerykanin szybko potrafił znaleźć wytłumaczenie.

- Jeżeli ktoś by mi powiedział, że rozegram najgorszy mecz sezonu w tym mieście, to nie byłbym zaskoczony po pobycie w tym hotelu. To powoduje, że kocham Szczecin jeszcze bardziej - napisał na po końcowej syrenie z nadzieją na jak najszybszy wyjazd z miasta położonego nad Nysą Łużycką.

Brown nie zdawał sobie jednak sprawy, że to nie koniec problemów. - Staliśmy godzinę z powodu małego wypadku samochodowego. Teraz musimy się zatrzymać i usiąść na 45 minut, bo polscy kierowcy mogą jechać bez przerwy tylko cztery godziny. To najgorsza podróż - relacjonował powrót do Szczecina.

Na koniec 27-latek ponownie odniósł się do swojego słabego występu: - Nie jestem w ogóle zły na to, jak strasznie grałem. Zdecydowanie bardziej zawstydzony.

Źródło artykułu: