Dariusz Oczkowicz: Chciałbym zostać w PLK na dłużej

PAP / Darek Delmanowicz
PAP / Darek Delmanowicz

Dariusz Oczkowicz od kilkunastu lat związany jest z Miastem Szkła Krosno. Kapitan beniaminka PLK opowiada nam między innymi o dwóch ostatnich porażkach, które nie powinny się zdarzyć.

WP SportoweFakty: Trudno przełknąć gorycz dwóch porażek z rzędu na własne życzenie?

Dariusz Oczkowicz: Myślę, że tak. Takie rzeczy zostają w głowie na bardzo długo. Po środowej porażce z Asseco Gdynia (79:80) myśleliśmy, że nic gorszego nie może nam się już przytrafić. Przegraliśmy ten mecz w dramatycznych okolicznościach, ostatnią akcją w czwartej kwarcie.

Trzy dni później okazało się, że tamten pojedynek był w zasadzie niczym do ostatnich 4-5 minut w Lublinie (63:68). To na pewno zostaje w głowie. Tym bardziej, że kolejne spotkanie rozegramy dopiero w niedzielę i cały tydzień musimy z tym walczyć.

[b]

Można te mecze usprawiedliwić "frycowym" beniaminka? A może problem tkwi gdzie indziej?[/b]

- Ciężko powiedzieć. Wiadomo, że jeżeli mecz jest na styku, a w naszej grze coś się zacina, to automatycznie dodaje to skrzydeł przeciwnikowi. Być może brakuje nam czasami doświadczenia, ale graliśmy już spotkania, w których w końcówkach potrafiliśmy wyszarpać zwycięstwo. Dokładnie analizowaliśmy oba spotkania. W Lublinie nie trafiliśmy ostatnich 14 rzutów. Z czego to może wynikać? Nie wiem. Trudno to wytłumaczyć, gdyż mieliśmy wówczas kilka "otwartych" pozycji, z których powinniśmy trafić do kosza.

ZOBACZ WIDEO Cezary Kucharski zdradził plany na przyszłość Roberta Lewandowskiego. Zaskakujący kierunek

Wasz bilans i tak wygląda bardzo dobrze. Jesteście najlepszym beniaminkiem PLK od wielu lat. Chyba macie się z czego cieszyć?

- Oczywiście, jest to powód do radości. Przed sezonem taki bilans z pewnością bralibyśmy w ciemno. Moglibyśmy tylko marzyć, że na tym etapie rozgrywek będziemy mieli 11 zwycięstw. Dwa ostatnie spotkania trochę jednak psują nasz obraz w tabeli. Szkoda tych porażek, gdyż były to mecze w naszym zasięgu. Nie chciałbym, żeby te porażki miały wpływ na to, czy będziemy grali w fazie play-off czy nie.

Od dłuższego czasu nie występuje pan w pierwszej piątce Miasta Szkła. Trudno było przyzwyczaić się do nowej roli?
-

Faktycznie, w ostatnich latach występowałem w pierwszej piątce, jednak teraz gramy w ekstraklasie. Rywalizacja na mojej pozycji jest dużo większa niż w I lidze. W tym momencie w świetnej dyspozycji jest Szymon Rduch, który wykorzystuje swoją szanse. Jest to dla mnie nowa rola i muszę się do niej przyzwyczaić. Nie dostaje już po 30 minut w każdym meczu, muszę z ławki rezerwowych pomagać drużynie jak najlepiej potrafię. Nie licząc dwóch ostatnich spotkań, to osiągamy bardzo dobre wyniki i trener nie chce nić zmieniać. Szymon na pewno zasłużył na to, aby w dalszym ciągu zaczynać mecze w pierwszej piątce.
Od kilku tygodni na pana pozycji występuje również Dino Pita. To sprawia, że minut dla obwodowych graczy jest jeszcze mniej.

- Dla trenera jest to dobra sprawa, gdyż ma duże pole manewru. Jeżeli jeden bądź drugi zawodnik nie spisuje się na miarę oczekiwań, to jest wtedy możliwość rotacji. Wiadomo, że dla mnie w tym momencie minuty się zmniejszają, ale taki sport i trzeba sobie wszystko wywalczyć.

Anwil Włocławek to dobry rywal na przełamanie?

- Jakby się udało wygrać, to zdecydowanie tak. Wiadomo, że zwycięstwo z takim rywalem cieszy podwójnie. Znamy jednak potencjał tej drużyny, nie jest to łatwy przeciwnik. Zagramy na własnym parkiecie, na którym spisujemy się bardzo dobrze. To jest nasz atut.

Niedzielny pojedynek transmitowany będzie w telewizji. W tym sezonie kamery Polsatu Sportu dwukrotnie gościły na meczach Miasta Szkła i za każdym razem musieliście uznać wyższość rywali.

- Wiadomo, że godzina meczów telewizyjnych jest trochę inna niż pozostałe. Zarówno my jak i Anwil mamy takie same warunki, dlatego nie ma co krytykować takiej pory rozgrywania spotkań. Trzeba się do tego dostosować i zagrać dobry mecz. To prawda, w poprzednich telewizyjnych spotkaniach przegraliśmy i nie zaprezentowaliśmy się zbyt dobrze. Teraz jesteśmy bogatsi o te doświadczenia i nasze podejście powinno być zdecydowanie inne.

Macie z tyłu głowy turniej Pucharu Polski?

- Myślę, że jeszcze nie. Nie rozmawiamy o tym w szatni, tylko skupiamy się na najbliższym meczu. Jeszcze przyjdzie czas, który poświęcimy na analizę naszego rywala w Pucharze Polski.

Czyli jest tak, że liga jest absolutnym priorytetem, a Puchar Polski tylko miłym dodatkiem?

- Nie do końca, gdyż są to bardzo prestiżowe rozgrywki. Fajnie byłoby tam się dobrze zaprezentować. Na razie skupiamy się jednak na ligowym meczu z Anwilem Włocławek.

Kilka miesięcy wcześniej rozmawialiśmy, że pana marzeniem jest gra w ekstraklasie, które ostatecznie się spełniło. Co dalej? Czy Dariusz Oczkowicz chciałbym pozostać tutaj na kolejne lata?

- Oczywiście, że tak. Chciałbym przede wszystkim sezon lub dwa grać dalej w koszykówkę. Czy będzie to ekstraklasa? Nie wiem. Wydaje mi się, że w obecnym sezonie stać mnie na więcej, gdyż nie gram na takim poziomie, którego trener ode mnie oczekuje. Cieszę się, że spróbowałem gry w PLK. Całe życie walczyłem o to, aby tutaj się znaleźć. Wiem jak to wygląda, jak to smakuje i pozostaje tylko dalej ciężko pracować.

A czy ekstraklasa czymś zaskoczyła?

- Na pewno rzuca się w oczy dużo większa fizyczność w grze. Wszyscy podkreślali, że na tym głównie polega różnica między PLK a I ligą. W tym sezonie przekonałem się na własnej skórze, że tak właśnie jest. Oczywiście aspekty taktyczne również są na zupełnie innym poziomie.

Mówi się, że pod tym względem jest nawet przepaść.

- Myślę, że jest to dobre stwierdzenie.

Rozmawiał Jakub Artych

Komentarze (0)