4 kwarty z gwiazdą: Clay Tucker

Obecnie jest kolegą z drużyny Michała Ignerskiego oraz koszykarzem posiadającym niezwykłą łatwość rzutu. W przeszłości wielokrotnie był najskuteczniejszym graczem drużyn, w których grał oraz zdobywcą medali we wschodnich ligach europejskich. Clay Tucker, bo o nim mowa, został piętnastym bohaterem cyklu "4 kwarty z gwiazdą" specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeszcze nie tak dawno duma Andaluzji, zespół hiszpańskiej ACB, Cajasol Sewilla zajmował ostatnie miejsce w tabeli ACB z nikłymi szansami na uniknięcie relegacji na koniec sezonu. Trener Pedro Martinez tak długo jednak mieszał w kotle pełnym roszad, zmian koncepcji i transferów, aż w końcu udało mi się upitrasić miksturę, która zaczyna przynosić efekty. Jednym ze składników jest Clay Tucker, amerykański rzucający pozyskany kilka tygodni temu z BC Kijów.

Już w swoim pierwszym spotkaniu w barwach nowej drużyny (z BC Kijów rozstał się z powodu braku płynności finansowej ukraińskiego klubu), 28-latek udowodnił łatkę, którą przypięto mu jeszcze w czasach uniwersyteckich - że przede wszystkim potrafi nieźle rzucać. Przeciwko TAU Ceramice zdobył 16 oczek i choć jego zespół przegrał, Tucker mógł być zadowolony z debiutu. A kiedy w następnych trzech spotkaniach walnie (kolejno 18, 22 i 12 punktów) przyczynił się do trzech z rzędu triumfów zespołu, było to wystarczające, by fani w Sewilli mieli nowego idola. Co warte zaznaczenia - mierzący 195 cm wzrostu zawodnik obok 17 oczek na mecz notuje również 3,3 asysty i 3 zbiórki.

Dla Amerykanina jego występy w Hiszpanii nie są jednak żadnym novum. W przeszłości miewał już całe sezony na poziomie kilkudziesięciu punktów. Tak chociażby było dwa lata temu we Włoszech. Reprezentując zespół Bancas Tercas Teramo rzucał średnio 21 oczek, dodając do tego 5,4 zbiórki i 3,3 asysty w każdym spotkaniu. Niesamowite występy poskutkowały telefonem od Kęstutisa Kemzury z ofertą gry w prowadzonym przez niego wówczas Khimki Moskwa. Tucker skwapliwie skorzystał z propozycji i już kilka miesięcy później mógł cieszyć się ze srebrnego medalu ligi rosyjskiej oraz triumfu w Pucharze Rosji.

Jednakże nie wszystkie etapy kariery absolwenta Uniwersytetu Milwaukee były tak efektywne. Mimo, iż w rozgrywkach akademickich rzucał prawie 19 punktów na mecz, miał 5 zbiórek i 4 asysty, żaden klub NBA nie zdecydował się wybrać go w drafcie. Tym samym koszykarz szybko trafił do Europy. Najpierw wylądował w średniej lidze w Szwecji, później ówczesny trener Polpaku Świecie, Aleksander Krutikov, nie widział w nim gracza o umiejętnościach adekwatnych do prowadzonego przez niego zespołu, a także zagrał tylko dwa spotkania w greckim MENT Vassiliakos, po czym został zwolniony. Powrócił więc do swojego kraju, gdzie broniąc barw Arkansas RimRockers rzucił 51 punktów w meczu ligi NBDL. Następnie zaś pojawiła się zbawienna oferta gry dla Bancas Tercas Teramo, która stała się przepustką do bram w czołowych ligach w Europie.

PRZEDSTAWIENIE:

1. Nazywam się… Clay Tucker. Z moim imieniem wiąże się jedna śmieszna historia. Po prostu moi rodzice nie mogli zdecydować się, jakie imię mi nadać, w związku z tym przez kilka tygodni ciągle się sprzeczali mniej lub bardziej. W końcu mój ojciec stwierdził, że da mi na imię tak, jak on sam ma na drugie, czyli Clay. Mama trochę się dąsała, ale w końcu jej przeszło (śmiech).

2. Urodziłem się… w miejscowości o nazwie Lima. Jednakże to nie ta Lima, stolica Peru, lecz Lima, czterdziestotysięczne miasteczko w stanie Ohio. Tam do dziś mieszka moja bliższa i dalsza rodzina, rodzice, wszyscy kuzyni, wujostwo...

3. Kiedy byłem dzieckiem zawsze… chciałem grać w NBA. To nie tylko było moje marzenia, to była obsesja. Jak byłem mały, ktoś mi powiedział takie zdanie: jak chcesz być w czymś dobry, musisz mieć na tym punkcie prawdziwą obsesję. Niestety, mimo mojej obsesji, nigdy nie udało mi się zagrać w najlepszej lidze świata, choć w lidze akademickiej wiodło mi się naprawdę nieźle. Z tego, że nie zagrałem w NBA czerpię jednak teraz swoją siłę. Pokora to dar od Boga.

4. Teraz, kiedy jestem starszy… jestem przykładowym modelem dla dzieciaków z mojego miasteczka, że na NBA życie się nie kończy. Wiem, że prawie wszyscy w Limie marzą o koszykówce i o najlepszej lidze świata. Ja pokazałem im, że pozytywne doświadczenia są możliwe także wtedy, kiedy NBA przez całej życie okazuje się tylko marzeniem.

5. Kiedy byłem dzieckiem moim koszykarskim idolem był… Michael Jordan, który bezsprzecznie był i jest najlepszym koszykarzem jakiego widział koszykarski świat. Dzisiejsze gwiazdy, jak LeBron James, Dwayne Wade czy Kobe Bryant starają się jak mogą, ale są tylko książętami. On był prawdziwym królem, a jego wysiłek włożony w każde spotkanie nigdy nie malał. Zawsze, niezależnie od stawki czy sytuacji, był niezmienny.

POCZĄTKI:

1. W koszykówkę zacząłem grać… w roku 1992, czyli mając 12 lat. Trochę dużo, chyba nawet za dużo. Tak sobie wówczas myślałem, że jestem za stary. Mimo to zdecydowałem się przenieść z boisk asfaltowych do hal i zamienić pojedynki streetballowe na naukę poukładanej koszykówki pod okiem trenera. Okazało się to wspaniałą przygodą, która trwa do dzisiaj, a która dała mi wielu przyjaciół na całym świecie. Cały czas utrzymujemy ze sobą kontakty.

2. Wybrałem koszykówkę, ponieważ… byłem zbyt mały by grać w futbol amerykański w lidze NFL. Nie będę ukrywał, że to właśnie futbol amerykański był moją największą miłością. Z powodu warunków fizycznych musiałem porzucić boiska przenieść się do hal by grać w koszykówkę. Ogólnie łatwo przyszła mi ta zmiana i nie miałem jakichś większych problemów z dostosowaniem się do nowych okoliczności.

3. Trenerem, który wpłynął na mnie w największym stopniu był… Greg Williamson. Był moim szkoleniowcem podczas gry na Uniwersytecie Milwaukee. Miał wielki wpływ na mój rozwój a także był pierwszym trenerem, który zdecydował się dać mi więcej minut na parkiecie i uwierzył we mnie. Pozwolił mi grać taką koszykówkę, jaką najbardziej lubię. Po prostu robił wszystko by uwypuklić zalety poszczególnych graczy i równocześnie ukryć ich wady, w tym także moje.

4. Kiedy byłem młodszy chciałem przerwać przygodę z koszykówką… po tym jak oglądałem draft w roku 2003 i przy żadnym zespole nie usłyszałem swojego nazwiska. To było tragiczne doświadczenie. Po prostu siedziałem w domu przed telewizorem i płakałem. Mój ojciec zrobił wówczas rzecz niesamowitą. Przytulił mnie mocno i płacząc razem ze mną powiedział, że to tylko drobna przeszkoda na drodze, którą muszą przejść, żeby pewnego dnia dojść do miejsca, w którym chcę być.

5. Będąc młodym graczem zawsze marzyłem, że pewnego dnia będę grał w… finale NBA u boku Michaela Jordana lub też przeciwko niemu. Oczywiście to nigdy nie miało miejsca, bo Jordan zakończył swoją karierę sportową, kiedy ja byłem jeszcze w szkole średniej.

DOŚWIADCZENIE:

1. Najlepszy mecz mojej kariery miał miejsce… nie tyle co mecz, ale seria meczów. Nie mogę wyszczególnić tylko jednego, bo w tamtym okresie wszystkie były dla mnie najważniejsze na świecie. I nie wyróżniam ich ze względu na indywidualne osiągnięcia, ale ze względu na wynik zespołu. Mianowicie, na ostatnim roku studiów wygraliśmy naszą konferencję i awansowaliśmy ogólnokrajowego turnieju NCAA. To był pierwszy taki sukces w historii Uniwersytetu Milwaukee i pierwszy przypadek, żeby zespołowa drużyna z tej uczelni osiągnęła tak wysoki pułap. Nasza ekipa była traktowana jak zespół prawdziwych gwiazd. Nie ukrywam, że wiązało się to z różnymi profitami, takimi jak specjalne traktowanie przez nauczycieli.

2. Najgorszy mecz mojego życia miał miejsce… prawie pół roku temu w październiku. Grając w barwach BC Kijów, w jednym z meczów ligowych doznałem złamania stopy. Kontuzja ta wykluczyła mnie z gry na kilka tygodni, choć prognozy mówiły nawet o przerwie mogącej trwać kilka miesięcy.

3. Największy sukces mojego życia to… były dwie takie sytuacje w moim życiu. Pierwsza - że udało mi się skończyć studia i jestem zabezpieczony w przypadku, gdyby kiedyś moja kariera sportowa została pechowo przerwana. Druga kwestia, z której jestem bardzo dumny to, że potrafiłem zarobić sporo pieniędzy na koszykarskich kontraktach i byłem w stanie kupić mojej mamie wymarzony dom. Wiem, że zawsze pragnęła mieszkać w dużym, przestronnym domu z gankiem. To coś wspaniałego jeśli jest się w stanie realizować czyjeś marzenia (tutaj następuje długa chwila zamyślenia i wzruszenia).

4. Największa porażka mojego życia to… trudno to nazwać w kategorii porażki, ale powiedzmy największa strata - może to byłoby lepszym określeniem - mojego życia to, to że moja babcia odeszła zanim zobaczyła mnie ściskającego dyplom z okazji ukończenia szkoły średniej. Zabrakło jej dwóch tygodni...

5. Najlepszy klub, w którym miałem okazję grać to… Bancas Tercas Teramo we Włoszech. Nie wybieram jednak tego zespołu w kontekście jego poziomu sportowego, ale całej otoczki. Teramo to wspaniałe miasteczko, małe i ciche oraz bardzo przytulne. Niemalże wszyscy mieszkańcy interesowali się naszymi poczynaniami, kibicując nam na meczach i dopingując nam poza nimi. Na każdym kroku spotykałem się z wyrazami sympatii. Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nigdzie na świecie nie widziałem tak oszalałych, na punkcie koszykówki, ludzi. Nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie na rozgrywki NCAA przychodzi po kilkadziesiąt tysięcy osób na mecz, nie było tak zagorzałych i pozytywnie zakręconych fanów. Do tego klub, organizacyjnie i finansowo, stał na bardzo wysokim poziomie. Oczywiście teraz poznaję i doceniam jak funkcjonuje moja nowa drużyna, Cajasol Sewilla, lecz ostateczną ocenę będę mógł wydać dopiero po sezonie. Zapowiada się równie wysoka...

PRZYSZŁOŚĆ:

1. Obecnie mam… 28 lat i zamierzam grać jeszcze przez kilka najbliższych sezonów. To podpowiada mi mój agent, który twierdzi, że za kilka lat będę w stanie grać na takim samym poziomie, jak dziś. Ja jednak jestem zdania, że za dwa-trzy lata, no może cztery maksymalnie, zdecyduję się odłożyć piłkę i strój do szafy. Czuję, że przez karierę koszykarza straciłem kilka rzeczy m.in. kontakt z moimi kilkuletnimi siostrzeńcami i siostrzenicami. Dłużej nie chcę tracić niczego więcej, a przede wszystkim nie chcę w przyszłości stracić pierwszych lat życia moich dzieci.

2. Po zakończeniu kariery koszykarskiej zamierzam… po prostu być szczęśliwy. Do tego potrzebna mi będzie kochająca rodzina. Z aspektów czysto zawodowych, zastanawiam się nad powrotem na uczelnię Milwaukee. Może zostałbym trenerem drużyny NCAA? To byłaby fajna perspektywa.

3. Mamy rok 2018. Widzę siebie… jako szczęśliwy mąż i ojciec czwórki dzieci. A także to, co już powiedziałem - widzę siebie na ławce rezerwowych zespołu uniwersyteckiego. Wielu koszykarzy wraca do swoich alma mater po zakończeniu kariery, żeby pomóc rozwijać się nowemu pokoleniu koszykarzy.

4. Marzę, że pewnego dnia… będę w stanie usiąść na plaży i patrzeć na moje wnuki, które budują zamki z piasku i zakopują mnie w nim po samą szyję. To fantastyczna wizja. Pamiętam, że tak samo robiłem ja, gdy byłem mały.

5. Mając 60 lat będę żałował jedynie, że… jestem taki stary i już bliżej mi niż dalej (śmiech). Mówiąc poważnie, nie mam zamiaru wtedy żałować czegokolwiek, co zrobiłem w moim życiu.

W następnym odcinku: Mike Wilkinson - Khimki Moskwa

Komentarze (0)