Martynas Sajus osłabił swoją drużynę. "Jego szybkie faule wybiły nas z rytmu"

WP SportoweFakty / Martynas Sajus
WP SportoweFakty / Martynas Sajus

Center Polpharmy Starogard Gdański błyskawicznie popełnił cztery faule w meczu z Rosą Radom, czym znacznie osłabił siłę podkoszową swojej drużyny na kolejne, długie fragmenty. Zespół z Kociewia przegrał z wicemistrzem Polski 60:67.

W niedzielnym meczu 20. kolejki Polskiej Ligi Koszykówki Rosa Radom pokonała przed własną publicznością Polpharmę Starogard Gdański 67:60. Już w pierwszej kwarcie błyskawiczne cztery faule popełnił podstawowy center gości, Martynas Sajus. Trzecie i czwarte przewinienie przytrafiły mu się w odstępie kilkudziesięciu sekund. Mindaugas Budzinauskas musiał więc zdjąć go z boiska, choć chciał zrobić to wcześniej.

- Zawodnik czekał już na zmianę, a on w tym czasie złapał jeszcze dwa faule - po zakończeniu zawodów powiedział z uśmiechem trener Kociewskich Diabłów. - Trzeba go zrozumieć. My i kibice wymagamy od niego więcej, co już zresztą potwierdził, grając na wysokim poziomie. To jest wciąż młody chłopak, ma 21 lat, niedawno miał urodziny, może to właśnie przeszkodziło - dodał szkoleniowiec.

- Jego szybkie faule wybiły nas z rytmu. Jest on naszym podstawowym wysokim zawodnikiem. Mieliśmy przez to problemy ze zbiórkami i zatrzymaniem podkoszowych rywali - podkreślił Budzinauskas. Wicemistrzowie Polski zgarnęli z obu tablic 40 piłek, sześć więcej od przeciwników.

- Myślę, że Martynas wyciągnie wnioski z tej sytuacji. To powinna być bardzo poważna lekcja dla niego, musi brać na siebie odpowiedzialność i nie łapać tak szybko fauli. Połowa z nich była w ogóle niepotrzebna - zaznaczył opiekun Farmaceutów.

ZOBACZ WIDEO: Oktawia Nowacka: kibice Legii bardzo mnie zaskoczyli. Byłam w szoku

- Mieliśmy duże problemy ze zbiórką, szczególnie w obronie - potwierdził Jakub Schenk. - Rosa ponawiała swoje ataki, a my, zamiast złapać mocno piłkę, dawaliśmy szanse rywalom, którzy nam ją wybijali. Robert Witka był "otwarty" na "trójce" i takie akcje wykorzystywał - dodał rozgrywający.

W drugiej i trzeciej kwarcie z konieczności na pozycji środkowego musiał więc występować Uros Mirkovic. - Musiałem grać więcej na "piątce". Taktyka była taka, że mieliśmy bardziej atakować na zbiórce. Rywale zabrali nam jednak kilka piłek, zabrakło tego klasycznego centra i przeciwnik miał przewagę - skomentował były zawodnik Rosy. Sajus jeszcze wrócił na parkiet. Łącznie przebywał na nim przez prawie 21 minut. Był nawet blisko uzyskania double-double. Zawody zakończył bowiem z dziesięcioma punktami i dziewięcioma zbiórkami. Co ciekawe, do końca meczu nie popełnił już faulu.

ZOBACZ WIDEO Krzysztof Zimnoch chce "solówki" z Arturem Szpilką

Komentarze (0)