WP SportoweFakty: To był pana najlepszy mecz w barwach GKS-u Tychy? 21 punktów przy 90-procentowej skuteczności robi wrażenie.
Marcin Kowalewski: O to, czy był to mój najlepszy występ, trzeba spytać trenera Jagiełkę. Wygraliśmy ważny mecz, to jest najważniejsze. Od początku spotkania czułem się dobrze fizycznie, koledzy dogrywali do mnie piłki, a ja starałem się to wykorzystać.
[b]
W środowym pojedynku z AGH Kraków (83:74) już w pierwszej kwarcie uzyskaliście większą zaliczkę. To był klucz do dalszego sukcesu? [/b]
- Chcieliśmy wejść agresywnie w mecz i od samego początku narzucić swój styl gry. Przez 3 kwarty graliśmy swoją koszykówkę i to nam dawało bezpieczne prowadzenie.
Końcowy wynik mógł być dla was jeszcze lepszy, jednak w ostatniej kwarcie przeciwnik mocno podreperował swój wynik. Była bura w szatni za tą część gry?
- W 4 kwarcie lekko opadliśmy z sił, a do tego 5 faul popełnił nasz jedyny tego dnia rozgrywający Radek Basiński. Trochę nas to wybiło z rytmu, ale udało się dowieźć prowadzenie do końca meczu. Gramy w okrojonym składzie. Kontuzje nas nie omijają, ale walczymy i dajemy z siebie maksa na parkiecie.
Od pana transferu do Tychów minęło już trochę czasu. Jak zaaklimatyzował się pan na Śląsku?
- Zostałem bardzo ciepło przyjęty przez zawodników i sztab szkoleniowy, aklimatyzacja przebiegła szybko. Trener nakreślił mi moją rolę w zespole i staram się z niej wywiązywać jak najlepiej potrafię.
ZOBACZ WIDEO: Oktawia Nowacka: kibice Legii bardzo mnie zaskoczyli. Byłam w szoku
Obecnie zajmujecie 5. miejsce w I lidze. Rozumiem, że apetyty macie jeszcze większe?
- Chcemy przystąpić do fazy playoff z przewagą własnego parkietu w I rundzie. Różnice w tabeli pomiędzy zespołami są minimalne. Musimy zachować koncentrację do końca rundy, grać swój basket i wtedy zapewne uda nam się zrealizować nasz cel.
W następnej kolejce zagracie z Basketem Poznań. Zgodzi się pan, że jest to bardzo niebezpieczny przeciwnik?
- Patrząc na wyniki ostatnich kolejek można śmiało powiedzieć, że każdy przeciwnik jest niebezpieczny. W tej lidze nie ma łatwych meczów. Zbliża się końcówka sezonu i nikt nie odpuszcza. Drużyna z Poznania walczy o udział w playoff. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że w niedzielę czeka nas ciężka przeprawa.
W zespole z Poznania liderem jest Filip Struski, z którym rok temu występował pan w Siedlcach. To oznacza, że ma pan sposób, aby go zatrzymać?
- Rzeczywiście Filip rozgrywa bardzo dobry sezon. Jednak nie tylko on stanowi o sile Basketu Poznań, jest tam kilku ciekawych zawodników, którzy dobrze uzupełniają się na parkiecie. Z racji tego, że gramy z Filipem na tych samych pozycjach, czeka nas ciekawa rywalizacja.
Rozmawiał Jakub Artych