Ćwierćfinały Euroligi: Montepaschi wygrywa w Atenach

Największym zwycięzcą drugiej serii ćwierćfinałowych spotkań Euroligi została drużyna Montepaschi Siena. Podopieczni Simone Panigianiego pokonali na wyjeździe Panathinaikos Ateny i wyrównali stan rywalizacji. Do remisu w serii doprowadziła również ekipa Regalu FC Barcelony, która zdeklasowała TAU Ceramikę Vitoria. Następna seria meczów w najbliższy wtorek.

W tym artykule dowiesz się o:

Różnicą sześciu oczek zwyciężyli koszykarze Olympiakosu Pireus "Królewski" Real Madryt i prowadzą już w serii do pięciu zwycięstw 2-0. Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził były koszykarz Śląska Wrocław - Lynn Greer. Amerykanin w ciągu 29 minut spędzonych na parkiecie zdobył 21 punktów i 4 zbiórki, zaś dzielnie wtórował mu Georgios Printezis, który zgromadził 18 oczek i 6 zbiórek. Po ostatnim gwizdku sędziego trener ekipy z Pireusu, Panayotis Iannakis promieniał ze szczęścia. - Staraliśmy się kontrolować tempo gry od samego początku i to nam się udało. Czuję, że jesteśmy teraz w momencie, w którym tworzy się coś historycznego. Mamy świetny zespół i z takim nastawieniem jedziemy do stolicy Hiszpanii. Na szczęście to my prowadzimy 2-0. Zadowolonej miny nie mógł mieć po spotkaniu szkoleniowiec Realu, Joan Plaza. - Staraliśmy się ograniczyć ofensywne poczynania Olympiakosu, poprzez zniwelowanie gry typu pick and roll, a także stosowaliśmy inną obronę na zasłonach. I muszę przyznać, że było już lepiej, niż we wtorek, ale to w dalszym ciągu za mało. Cieszy mnie to, że kiedy Grecy odskakiwali, byliśmy w stanie odpowiedzieć. Niestety, proste błędy w końcówce zaważyły o tym, że przegraliśmy. Hiszpański trener liczył na przynajmniej jedną wygraną w Grecji, lecz jego podopieczni spisali poniżej oczekiwań. W czwartkowym spotkaniu tylko Felipe Reyes i Louis Bullock zagrali na miarę swoich możliwości, zdobywając odpowiednio 23 i 22 punkty. Reszta zespołu nie przekroczyła jednak bariery sześciu oczek.

Olympiakos Pireus - Real Madryt 79:73 (18:15, 20:21, 21:13, 20:24)

(Greer 21 (3x3), Printezis 18 (6 zb.), Vujcić 14 - Reyes 23 (9 zb.), Bullock 22 (3x3), Hervelle 6 (9 zb.)

Choć jeszcze po pierwszej kwarcie wygrywali goście, w drugich dziesięciu minutach do głosu doszli podopieczni Xaviera Pascualego i do przerwy prowadzili już 46:40. Prawdziwy kunszt defensywny pokazali jednak w trzeciej i czwartej kwarcie, podczas których TAU rzuciło tylko 22 punkty. Katem zespołu z Baskonii okazał się być Słoweniec Jaka Laković, który trafiał w decydujących momentach z dystansu oraz odważnie wchodził pod kosz, kończąc mecz z dorobkiem 17 oczek. O jeden punkt mniej zapisał na swoim koncie Ersan Ilyasova, który notabene miał jeszcze 10 zbiórek. - Jestem dumny z postawy mojego zespołu. Tego zwycięstwa nie byłoby jednak, gdyby nie nasi fani i to im chcę zadedykować tą wygraną. Nie wygralibyśmy jednak również bez świetnej postawy Jaki, który powrócił po kontuzji i do tego powrócił w wielkim stylu - nie krył radości trener Pascual. Jego vis-a-vis na ławce TAU, Dusko Ivanović był w zupełnie odmiennym humorze. - Po pierwsze - gratuluję Barcelonie, bo byli zdecydowanie lepsi od nas. Po drugie - jestem wściekły. Straciliśmy gdzieś koncentrację z początku meczu i pozwoliliśmy rywalowi grać proste, aczkolwiek skuteczne akcje. Obrona zawsze powinna dawać pewność do gry w ataku. Niestety nie można myśleć o ataku, kiedy nie gra się dobrej obrony. W jego ekipie najwięcej punktów zdobył Igor Rakocević - 18, lecz zagrał jednak na słabej skuteczności z gry, trafiając tylko 5 z 16 rzutów z gry.

Regal FC Barcelona - TAU Ceramica Vito 85:62 (23:24, 23:16, 14:7, 25:15)

(Laković 17 (3x3), Ilyasova 16 (1x3, 10 zb.), Navarro 14 (2x3, 6 as.), Vazquez 14 (10 zb.) - Rakocević 18 (3x3), McDonald 14 (1x3, 5 zb.), Teletović 8 (2x3))

Wielki sukces w drugiej serii ćwierćfinału odniósł zespół Montepaschi Siena. Włoski mistrz z poprzedniego sezonu wygrał w ateńskiej hali OAKA Olympic Arena z Panathinaikosem Ateny 79:84 i tym samym doprowadził do stanu 1-1. - Zagraliśmy fantastycznie w samej końcówce spotkania. Ograniczyliśmy ofensywne starania rywala, który chyba nie do końca wierzył w to, co się dzieje, a także równocześnie pokazaliśmy kawałek skutecznego basketu. Jestem niezmiernie szczęśliwy, bo przecież przegrywaliśmy już różnicą 16 oczek. Moi koszykarze zagrali jednak z sercem i wiarą. Teraz rywalizacja przenosi się do Sieny i ostateczny wynik pozostaje sprawą otwartą - triumfował po meczu Simone Panigiani. Choć od pierwszej do trzydziestej szóstej minuty prowadzili gospodarze, później do głosu doszli przyjezdni. Najpierw trójką popisał się Terrel McIntyre, a następnie Romain Sato i Rimantas Kaukenas zwiększyli przewagę do stanu 72:77. Choć Mike Batiste próbował ratować sytuację, zmniejszając straty do 75:79 i 79:82, kluczowe akcje wykonywali: ponownie McIntyre oraz rekonwalescent Ksystof Lavrinović. - Gratulacje dla Simone i jego koszykarzy. Choć wydawało się, że zwycięstwo mamy w kieszeni, pokazali nam, że trzeba grać przez pełne czterdzieści minut. To dziwne, że moi koszykarze w dalszym ciągu tego nie rozumieją - mówił po spotkaniu Żeljko Obradović, trener Ateńczyków. Najskuteczniejszy w jego zespole okazał się być wspomniany Mike Batiste, autor 16 oczek. Jeszcze lepiej spisał się jednak Amerykanin z Montepaschi - rozgrywający McIntyre, który zdobył 24 oczka. O dwa mniej rzucił Litwin Kaukenas.

Panathinaikos Ateny - Montepaschi Siena 79:84 (21:24, 22:14, 18:17, 18:29)

(Batiste 16, Nicholas 13 (3x3), Peković 13, Jasikevicius 11 (1x3, 5 as.), Spanoulis 11 (2x3, 5 zb.) - McIntyre 24 (2x3, 4 as.), Kaukenas 22 (1x3), Ress 9 (1x3))

Kolejny kapitalny mecz w defensywie zagrali podopieczni Ettore Messiny, zwyciężając zespół Partizana Belgrad różnicą dwudziestu siedmiu oczek. Tym razem CSKA do świetnej postawy w obronie dołożyło jednak skuteczny atak. - Pokazaliśmy prawdziwie solidny basket od pierwszej minuty. Cieszy mnie zwłaszcza to, że byliśmy skoncentrowani na defensywie, a także jednocześnie poprawiliśmy naszą ofensywę. Teraz jesteśmy bliżej awansu do półfinału i w najgorszych wypadku powrócimy jeszcze do Moskwy na decydujące, piąte spotkanie - powiedział na konferencji prasowej zadowolony włoski szkoleniowiec "Armii Czerwonej". Jego koszykarze ponownie stanęli na wysokości zadania w pierwszej kwarcie, podczas której pozwolili swojemu rywalowi na zdobycie tylko sześciu oczek. I choć w drugiej kwarcie obudził się Stephane Lasme, autor 15 oczek w całym meczu, sam nie był w stanie przeciwstawić się sile przeciwnika. Najlepszym graczem CSKA był, podobnie jak dwa dni temu, Słoweniec Erazem Lorbek, który rzucił 21 punktów i miał 7 zbiórek. - CSKA to rywal na światowym poziomie. Oni mają znakomitego trenera, głębię na ławce rezerwowych, podczas gdy jesteśmy młodą drużyną. Wierzę jednak, że w Belgradzie będzie lepiej - tłumaczył zaistniałą sytuację Dusko Vujosević, szkoleniowiec Partizana, mając nadzieję, że w stolicy Serbii sprawy przybiorą inny, korzystniejszy dla jego ekipy, obrót. Póki co jednak, CSKA prowadzi w serii do trzech zwycięstw 2-0.

CSKA Moskwa - Partizan Belgrad 77:50 (21:6, 22:16, 18:12, 16:16)

(Lorbek 21 (1x3, 7 zb.), Morris 11 (2x3, 6 zb.), Siskauskas 11, Zisis 10 (4 zb.) - Lasme 15 (2x3, 5 zb.), Tepić 7 (1x3), Rakocević 6, Tripković 6 (1x3))

Źródło artykułu: