Na początku poprzedniego tygodnia kontrakt z Rosą Radom podpisał Ryan Harrow. Zaledwie kilka godzin po podjęciu decyzji Amerykanin stawił się na treningu nowej drużyny. Zastąpił w niej zwolnionego Tyrone'a Brazeltona. Później przeszedł badania lekarskie i został zgłoszony do rozgrywek Polskiej Ligi Koszykówki. W barwach wicemistrzów kraju mógł więc zadebiutować już w niedzielnym meczu 23. kolejki, z Energą Czarnymi Słupsk. Jego ekipa przegrała w ostatnich sekundach 67:68.
Szybko, bo w pierwszej kwarcie, pojawił się na parkiecie. Widać było, że starał się grać z kolegami, kreować im pozycje do rzutu. Sam również próbował swoich sił. Oddał dziewięć prób, trafiając trzy z nich, w tym jedną z dystansu. Zawody skończył z siedmioma punktami na koncie. Ponadto miał trzy zbiórki, tyle samo asyst, jeden blok i dwie straty. Na parkiecie spędził sporo czasu, bo 23 minuty.
- Myślę, że nie zagrał na takim poziomie, na jakim mógłby zagrać. Nie wiem, czy to przez tremę. Na pewno jesteśmy dla niego nowym zespołem, który musi poznać - skomentował występ 26-latka Wojciech Kamiński.
Na treningach szkoleniowiec Rosy nie ukrywał, iż jest pod wrażeniem poziomu prezentowanego przez rozgrywającego. - Indywidualne umiejętności ma na tyle duże, że jest nam w stanie dużo pomóc. On musi nauczyć się grać z nami, a my z nim. Na pewno będzie to z korzyścią dla wszystkich - podkreślił trener.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze