Koszykarze z Krosna na długo zapamiętają wyjazd na drugi koniec Polski. Stracili najwięcej punktów w sezonie a 26 oczek rzucił im Robert Skibniewski. Nie zdarza się to często, bo reprezentant Polski odpowiada głównie za kreowanie gry. Obie drużyny częściej próbowały zdobywać punkty z dystansu. Gospodarze trafili 16 a goście 12 trójek. Różnicę powodowała też liczba strat - 20:8 na niekorzyść beniaminka PLK.
- Dostaliśmy wielkie lanie. Ten mecz nam nie wyszedł w ataku a przede wszystkim w obronie. Nie potrafiliśmy zatrzymać duetu Robinson, Skibniewski. Robili z nami dokładnie to, co chcieli. Widzę, że z kontry drużyna ze Szczecina rzuciła 21 punktów a my zero. Tutaj też ich ogromna przewaga. Grali szybką koszykówkę. Dużo rzutów z obwodu. Niestety nie potrafiliśmy odpowiedzieć - analizuje podkoszowy Miasta Szkła Krosno, który w niedzielę miał dziewięć punktów i siedem zbiórek.
Jakie były założenia na ten pojedynek? Czy Robert Skibniewski zaskoczył team z Podkarpacia? - Muszę przyznać, że trochę tak. Chyba Robertowi dawno się nie zdarzył tak ofensywny mecz. Chcieliśmy go trochę sprowokować i bronić zasłony dołem, żeby właśnie to on wykonywał rzuty a nie kreował zawodników. No i myślę, że zdecydowanie nas zaskoczył - zdradza Jakub Dłuski.
W praktyce okazało się, że planu nie udało się krośnianom zrealizować. Nie dość, że Skibniewski trafiał z wysoką skutecznością to z podstawowych zadań wywiązał się bez zarzutów. Rozdał dziewięć asyst a zadowolony z jego podań był Russel Robinson, który zaaplikował rywalom 35 oczek.
ZOBACZ WIDEO Remis Sampdorii, grali Polacy. Zobacz skrót meczu z Fiorentiną [ZDJĘCIA ELEVEN]