Krzysztof Krajniewski udowodnił swoją wartość. Czy Sokół awansuje do finału I ligi?

Materiały prasowe / Sebastian Maślanka
Materiały prasowe / Sebastian Maślanka

Krzysztof Krajniewski wraca w tym sezonie po kontuzji, przez którą stracił kilkanaście miesięcy. W fazie play off skrzydłowy Max Elektro Sokoła Łańcut pokazuje, że warto było czekać.

Koszykarze I ligi przystąpią do kolejnych ćwierćfinałowych meczów z podwójną energią. Podczas przerwy świątecznej wszyscy naładowali akumulatory na najważniejsze spotkania w tym sezonie.

- Myślę, że każdy z zawodników naładował się przede wszystkim pozytywnie psychicznie. Odpoczął w gronie rodziny, spotkał się ze znajomymi. Jednak osobiście nie jestem zwolennikiem tak długiej przerwy między meczami w najważniejszej części sezonu, czyli play off - zaznacza Krzysztof Krajniewski, zawodnik Sokoła Łańcut.

Ekipa z Podkarpacia w ćwierćfinale rywalizuje z Pogonią Prudnik, która w rundzie zasadniczej zajęła 6. miejsce. W meczach w Łańcucie lepszy okazał się Max Elektro Sokół, który prowadzi już 2:0.

- Jesteśmy w bardzo korzystnej sytuacji - zaznacza Krajniewski. - Presja ciąży bardziej na graczach z Prudnika. My jesteśmy nabuzowani tymi dwoma zwycięstwami i chcemy zakończyć to w trzecim pojedynku. Wszyscy odpukać zregenerowali jakieś swoje mikro-urazy. Jestem dobrej myśli. Trzeba to wygrać za wszelką cenę i powalczyć w półfinale - dodaje.

ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani

28-letni zawodnik przechodził w tym sezonie bardzo trudny czas. Z powodu kontuzji stracił cały poprzedni rok i proces odbudowy formy nie był wcale taki prosty. W fazie play-off udowodnił jednak, że będzie ważną postacią w układance Dariusza Kaszowskiego. W pierwszym meczu z Pogonią został wygrany nawet MVP.

- Zostać wybranym najwartościowszym zawodnikiem spotkania, to zawsze fajna dodatkowa motywacja, zwłaszcza po nieciekawych perypetiach z przeszłości. Poczułem ulgę i nadzieję, że mogę być jeszcze ważnym ogniwem i walczyć o jak najwyższe sportowe cele - mówi nam skrzydłowy. - Z powodu nękających nas kontuzji, dostałem szansę w większym, ciągłym wymiarze czasowym. Cieszę się, że i zdrowie przyszło w tak ważnym momencie, jak faza play off, bo różnie z tą formą fizyczną bywało. Raz już udało mi się awansować do ekstraklasy ze Startem Gdynia, to było fajne uczucie. Mam nadzieję, że będę mógł pomóc w wygraniu ligi także Sokołowi - mówi z nadzieją.

Czas na kolejne mecze w I lidze. Sokół Łańcut w najbliższy weekend rozegra jeden lub dwa spotkania w Prudniku, w którym zawsze panuje gorąca atmosfera.

- Pierwszy raz miałem okazję tam grać w tym sezonie. To prawda, to specyficzne miejsce. Mała hala, ale właśnie w takich halach panuje najfajniejszy klimat. Kibice siedzą niemal przy liniach boiska, jest głośno. W sobotę będzie zacięty pojedynek, ale wierzę, że poznaliśmy już dobrze tego rywala i pozytywnie naładowani zakończymy to na 3:0 - kończy Krzysztof Krajniewski.

Źródło artykułu: