Jakub Artych, Wirtualna Polska: Od waszego meczu z Basketem Poznań minęło kilkanaście dni. To dobrze, że akurat przerwa w rozgrywkach pojawiła się w takim momencie?
Łukasz Wilczek, kapitan Legii Warszawa: Już dawno wiedzieliśmy, kiedy wypada Wielkanoc, więc dla nikogo nie było to zaskoczeniem. Tak ułożył się kalendarz i tyle. Nie mamy na to żadnego wpływu. Jeśli chodzi o mnie, wolałbym grać co tydzień, aby utrzymać rytm meczowy. Dobrze, że w międzyczasie rozegraliśmy sparingowe spotkanie z KK Warszawa. Oczywiście, rywalizacja w lidze wywołuje zupełnie inne emocje. Przerwa już za nami, więc skupiamy się na tym, co najważniejsze, czyli rywalizacji w play-off.
[b]
A jak spędził pan święta? Dało się całkowicie odciąć od koszykówki?[/b]
Święta to doskonała okazja, aby spędzić trochę czasu z rodziną, w gronie najbliższych mi osób. Mieliśmy trzy dni wolnego, a do treningów wróciliśmy w Wielkanocny Poniedziałek. W tak krótkim czasie nie można kompletnie odciąć się, ponieważ jesteśmy w trakcie sezonu, ale wykorzystałem ten czas, aby naładować baterie przed najważniejszymi meczami w tym roku.
Po dwóch meczach w ćwierćfinale I ligi jest remis 1:1. Czujecie nadal lekki niedosyt czy kompletnie o tym zapomnieliście?
To, że zapomnieliśmy o porażce, udowodniliśmy dzień później, kiedy nasze zwycięstwo nie było zagrożone nawet przez moment. Chcemy zamknąć serię w najbliższy weekend i taki jest nasz cel. Basket jest dla nas niewygodnym rywalem i drużynie należy się szacunek za jej postawę w rywalizacji z nami, ponieważ porażka na inaugurację fazy play-off była dla nas jak zimny prysznic. Nie może nam zatem zabraknąć mobilizacji w kolejnych meczach, ponieważ awans do PLK nie wywalczy się sam.
Po porażce pojawiła się chwila zwątpienia czy traktowaliście to jak wypadek przy pracy?
Nie możemy pozwolić sobie na chwile zwątpienia. Od tego są męskie rozmowy w szatni, aby takie mecze po prostu nie powtarzały się. Czuliśmy się zawiedzeni naszą postawą. Tym bardziej, że przed ostatnią kwartą mieliśmy wszystkie karty w ręku. Coś jednak zacięło się, atak przestał funkcjonować, a rywale zdobywali punkty jak natchnieni. Porażki są wpisane w sport. Trzeba jednak wyciągać z nich wnioski, aby w ostatecznym rozrachunku osiągnąć sukces.
ZOBACZ WIDEO: Artur Szpilka i Artur Boruc w MMA? Łukasz "Juras" Jurkowski zabrał głos
Rywalizacja przeniesie się teraz do Poznania. Celem Legii Warszawa są tylko i wyłącznie dwa zwycięstwa?
Celem Legii zawsze jest wygrywanie. Chcemy wrócić do Warszawy i rozpocząć przygotowania do półfinału. Inny scenariusz nas nie interesuje, ale trudno oczekiwać, aby rywale rozłożyli przed nami "czerwony dywan" i nie podjęli walki. W sezonie zasadniczym triumfowaliśmy w Poznaniu. Jeśli zagramy na swoim poziomie, jestem spokojny o wynik.
Na pewno macie świetnie rozpracowanego rywala. W zespole z Poznania gra jednak wielu młodych graczy, którzy potrafią zaskakiwać. To jest ich największa siła?
Do tego dochodzą mobilność, wybieganie i ambicja. O zawodnikach Basketu mogę wypowiadać się w samych superlatywach. Ponadto, należy docenić pracę, jaką wykonuje trener Szurek. Jestem pewien, że doświadczenie zbierane na pierwszoligowych parkietach zaprocentuje i w przyszłości niektórych zawodników będziemy mogli oglądać w PLK.
Wasz trener powiedział niedawno, że Legia musi awansować, gdyż z I ligi niczego więcej już nie wyniesie.
Wszystko zależy od nas. Wygraliśmy sezon zasadniczy, a w fazie play-off mamy przewagę własnego parkietu do finału włącznie. Jak nie teraz, to kiedy? Jeśli chcemy rozwijać się oraz odbudować koszykówkę w Warszawie, inny scenariusz po prostu nie wchodzi w grę.
A myśli pan czasami co będzie, gdy Legia faktycznie awansuje już do upragnionej PLK?
Na to pytanie odpowiem po ostatnim meczu sezonu. Mam nadzieję, zwycięskim dla nas.