Legia Warszawa przyjeżdżała do Stargardu po dwóch zwycięstwach przed własną publicznością. Na Bemowie było 85:75 i 104:80. - Gratuluję gospodarzom woli walki. Było 2:0, ale przeciwnicy nie położyli się i walczyli do końca. Cieszę się, że udało nam się zakończyć w trzech meczach. Możemy się spokojnie przygotowywać do finału z GTK Gliwice - powiedział Łukasz Wilczek.
Faworyt I ligi pewnie zmierza po awans do PLK. Play-offy rozpoczął od porażki z Biofarmem Basket Poznań, ale od tego czasu wygrał sześć meczów z rzędu. W sobotę było 88:82. - Cieszę się, że w takim stylu wygraliśmy. To jeszcze bardziej scementowało nasz zespół. Pokazaliśmy, że jesteśmy jedną, wielką, dobrą drużyną. Mam nadzieję, że osiągniemy swój cel, jakim jest awans do ekstraklasy - dodał rozgrywający.
Na początku czwartej kwarty różnica była zdecydowanie większa (80:60). Czy koszykarze Legii spodziewali się, że do końca będą musieli martwić się o wynik? - Na pewno zaskoczyliśmy przeciwnika rzutami, które wpadły. Mamy dużą głębię składu i to zafunkcjonowało. Wszedł Kamil Sulima i w dwie minuty zrobił przewagę. Do tego dołożyli się inni zawodnicy. Mimo wszystko na ławce wiedzieliśmy, że to nie jest koniec - przyznał gracz, który był nie do zatrzymania, ale w pierwszej połowie. Trafił 6/7 rzutów z gry, co dało mu 13 punktów.
W decydujących fragmentach było ciekawie, choć w ostatnich sekundach Legia miała przewagę wystarczającą do zwycięstwa. Stargardzianom zabrakło wcześniej jednego celnego rzutu, żeby poważniej zagrozić faworytowi. - Spójnia postawiła wszystko na jedną kartę. Zagrali jeszcze bardziej agresywnie. Wtedy to im wpadły rzuty i musieliśmy się bronić. Popełniliśmy kilka błędów, których mam nadzieję, że w przyszłości będziemy się ustrzegać. Wynik nie był chyba do końca zagrożony. Przestrzeliliśmy jeszcze sporo rzutów wolnych, co też nie powinno nam się przydarzyć - analizował Łukasz Wilczek.
ZOBACZ WIDEO: Polski himalaista wspomina tragiczny wypadek Jerzego Kukuczki. "Olbrzymia trauma"