W sobotę Anwil Włocławek musiał zrobić wszystko, by zwyciężyć i wyrównać stan rywalizacji ćwierćfinałowej z Energą Czarnymi Słupsk. Rottweilery po dramatycznej końcówce wygrały spotkanie i teraz rywalizacja przeniesie się do Słupska. Trener Anwilu przyznał po meczu, że niepotrzebne straty w końcówce mogły doprowadzić do katastrofy.
- To był mecz niesamowitej walki, ale taka jest faza play-off. W porównaniu do ostatniego meczu nasz zespół podniósł swój poziom intensywności i to dało nam wygraną. W końcówce jednak na własne życzenie doprowadziliśmy do takich nerwów. Jedna piłka, jeden rzut, mógł zadecydować o całym meczu - powiedział Igor Milicić.
Rottweilery w sobotę zagrały lepiej, niż miało to miejsce w meczu czwartkowym. Mimo wszystko drużyna nie prezentowała gry, do jakiej przyzwyczaiła w ostatnich tygodniach. Zawodziła zwłaszcza skuteczność w rzutach dystansowych (8/30 w tym elemencie) - co ciekawe, duża ilość z tych rzutów oddawana była z czystych pozycji, mimo to piłka wykręcała się z obręczy.
We wtorek obie drużyny zmierzą się ze sobą ponownie, tym razem spotkania rozgrywane będą w Słupsku, gdzie o zwycięstwo liderowi PLK może być bardzo trudno. Chorwacki trener zaznaczył, że jego drużyna będzie gotowa na te pojedynki.
- Tym razem szczęście trochę się do nas uśmiechnęło, ale te dwa mecze uświadomiły nam, jak należy grać w kolejnych spotkaniach. Bardzo dziękuję za wsparcie naszej publiczności, która swoim dopingiem dała nam dodatkową energię. Zrobimy wszystko, żeby jeszcze wrócić do Hali Mistrzów na następną serię w play-off - dodał trener włocławskiego zespołu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Grosicki w "odwiedzinach" u królowej. Był tylko jeden problem