Jakub Artych, WP SportoweFakty: Jak smakuje awans do wielkiego finału I ligi?
Paweł Turkiewicz, trener GTK Gliwice: Myślę, że bardzo normalnie.
Dla klubu z Gliwic jest to na pewno wielki sukces.
Zgadza się, ale zawodnicy zasłużyli na to. Nie znaleźli się tam przez przypadek, gdyż bardzo ciężko na to pracowali. Ja im tylko w tym pomogłem. Zawodnicy uwierzyli w mój plan. Małymi krokami go realizowaliśmy i ostatecznie awansowaliśmy do finału.
Wasz sukces jest dużym zaskoczeniem dla kibiców, którzy do gry w finale typowali inny zespół. Jak pan to odbiera?
Zbudowałem zespół, na który było mnie stać. Wspomnę jeszcze raz o zaufaniu i ciężkiej pracy, bo te elementy były kluczowe. Czy jestem zaskoczony? Nie jestem. Po to się gra i trenuje, aby walczyć o jak najwyższe cele. Mocno pracowaliśmy, aby być dobrze przygotowanym w play offach. Nikt się przed nami nie położył, wszystko musieliśmy sobie wywalczyć. Z każdym zwycięstwem byliśmy coraz pewniejsi siebie i zawodnicy uwierzyli w swoje umiejętności.
Drużyna gra teraz na 100 procent swoich możliwości, czy można z tej cytryny wycisnąć jeszcze więcej?
To się dopiero okaże. Mam zawodników, którzy w poprzednim sezonie siedzieli na ławkach rezerwowych, walczyli o inne cele, lub nie było ich nawet w I lidze. Teraz okazało się, że potrafią grać w koszykówkę i pokazali duże umiejętności. Trzeba było do tych ludzi dotrzeć i im zaufać. Do każdego sukcesu potrzebna jest jednak ciężka praca.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: zabójczy tercet Barcy rozbił rywala! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
GTK jest w tym sezonie mieszanką rutyny z młodością. To jest największa siła tej drużyny?
Na pewno zawodnicy chętnie ze sobą współpracują. Widać duży szacunek w zespole. Każdy gracz ma za sobą jakieś przejścia, a niektórzy mieli pewnie coś do udowodnienia. Starsi pomagają młodszym zawodnikom. Koszykówka jest to gra zespołowa i na tym to polega. W rundzie zasadniczej było kilka meczów, które przegraliśmy "frajersko". Widocznie było to nam potrzebne, aby teraz być w tym miejscu.
W finale zagracie z Legią Warszawa. To dobrze, że to rywale są faworytem?
Są faworytem, ale to nie ma większego znaczenia. Od kilku sezonów walczą, aby koszykówka stolicy była na poziomie PLK. Dobrze byłoby, aby w Warszawie była ekstraklasa, ale najpierw muszą sobie to wszystko wywalczyć.
W swojej karierze pracował pan w PLK. Czy klub z Gliwic gotowy jest na awans?
GTK jest to klub na dorobku, który na pewno czeka jeszcze bardzo dużo pracy. Wiadomo, że drużyna miała w przeszłości swoje wzloty i upadki. W poprzednim sezonie zostałem trenerem zespołu i robię wszystko, aby swoim doświadczeniem pomóc w dalszym rozwoju. Przed nami jest jeszcze długa droga. Jest jeszcze sporo rzeczy do zrobienia, a nawet zbudowania. Struktury klubu są na razie bardzo małe. Wcześniej nie było potrzeby, aby było coś więcej.
Czy GTK jest gotowy na awans? W momencie kiedy coś się tworzy, to trzeba iść za ciosem i budować wszystko jak najszybciej. Trzeba mieć świadomość, że wszystko kręci się wokół pieniędzy. Potrzebny jest długi proces, aby wszystko się zgrało i zazębiło. Trzeba stworzyć podstawy pod profesjonalny klub. Na pewno jest jednak duży entuzjazm u ludzi, którzy pracują w Gliwicach. Trzeba im bardzo mocno kibicować.
[b]
Za kilkanaście dni może okazać się, że GTK awansował do PLK i zastanawiam się czy klub temu podoła.[/b]
Jak klub awansuje to się wtedy przekonamy. Na razie jesteśmy w finale I ligi i daleka droga przed nami. Dla GTK jest to świetna przygoda. Podobnie jak we wcześniejszych rundach, będziemy bić się w każdym meczu o zwycięstwo i na pewno tanio skóry nie sprzedamy.
Z jakiego rezultatu w dwumeczu w Warszawie byłby pan zadowolony?
Nigdy nie dywaguję. Gdybanie pozostawiam wam dziennikarzom i kibicom. Chcemy stworzyć dobre widowisko i pokazać ciekawy basket. Myślę, że będą to fajne zawody. Legia będzie chciała za wszelką cenę odnieść dwa zwycięstwa, a my może pokusimy się o niespodziankę. Obie drużyny na pewno dostosują się do rangi spotkań.