NBA: Warriors krok od finału NBA! Pokonali Spurs w Teksasie, jest 3-0

PAP/EPA / GEORGE FREY
PAP/EPA / GEORGE FREY

Już tylko jedno zwycięstwo dzieli Golden State Warriors od tego, aby zameldować się w finale NBA trzeci raz z rzędu. Tym razem drużyna z Oakland pokonała San Antonio Spurs 120:108, a 33 punkty rzucił świetnie dysponowany Kevin Durant.

Duże problemy kadrowe, brak Tony'ego Parkera i Kawhiego Leonarda już przed rozpoczęciem trzeciego spotkania rywalizacji stawiały San Antonio Spurs w trudnym położeniu. Sytuacji nie poprawił uraz kolana Davida Lee, którego podkoszowy nabawił się w pierwszej kwarcie i przekreślił jego dalszy udział w sobotnim meczu. Gospodarze mimo wszystko zostawili na parkiecie dużo zdrowia i starali się przeciwstawić Golden State Warriors.

- Dobrze pracowaliśmy, ale mieliśmy zbyt krótką rotację, aby pokonać taką świetną drużynę - komentował Jonathon Simmons, zdobywca 14 punktów. Nieuchwytny dla Spurs okazał się Kevin Durant, skrzydłowy zaaplikował rywalom 33 "oczka", 19 w samej trzeciej kwarcie, a ponadto miał 10 zbiórek. Trafiał w ważnych momentach, jego wskaźnik plus/minus wyniósł +25 i był najwyższy w zespole. Świetnego występu Duranta nie przekreśliło nawet siedem popełnionych przez niego strat.

O ile pierwsza kwarta padła łupem podopiecznych Gregga Popovicha (33:29), drużyna z Oakland szybko wzięła się za odrabianie strat i oprócz ich zniwelowania, do przerwy wypracowała sobie dziewięć punktów zaliczki. Spurs doprowadzili do wyniku 71:74, lecz wówczas rywale zanotowali serię 15-4 i było 89:75, a następnie 98:80. Kluczowy okazał się też zryw 10-0 w decydującej odsłonie, po którym zrobiło się 113:105. Warriors później kontrolowali to, co dzieje się na parkiecie i triumfowali ostatecznie 120:108.

Dla Teksańczyków wielki występ zaliczył 40-letni Manu Ginobili. Argentyńczyk wykorzystał 7 na 9 oddanych rzutów z gry i w 18 minut zdobył 21 punktów. - Każdy w lidze ma do niego absolutny szacunek - przyznał Mike Brown, który pod nieobecność Steve'a Kerra prowadzi mistrzów NBA z 2015 roku. LaMarcus Aldridge dodał 18 "oczek", lecz problemem okazała się skuteczność zza łuku - Spurs trafili tylko 5 na 21, a ich przeciwnicy 11 na 27.

ZOBACZ WIDEO: Mariusz Pudzianowski: Walka z Najmanem? Wchodząc do ringu nagle zapomniałem wszystkiego

Co niesamowite, dla Warriors to 11 zwycięstwo z rzędu w tych play offach. Odprawili 4-0 Portland Trail Blazers oraz Utah Jazz, a teraz mają 3-0 w finale Zachodu z San Antonio. Golden State są trzecim zespołem w historii, któremu udała się taka sztuka. Przed szansą, aby dołączyć do tego grona są też Cleveland Cavaliers. Ci mają 10-0 w posezonowych rozgrywkach i 2-0 w finale Wschodu z Boston Celtics.

- Znaleźliśmy odpowiedzi na wiele wyzwań w całych play offach i bardzo dużo się nauczyliśmy, dzięki wygrywaniu - mówił Stephen Curry, który uzbierał 21 punktów i wsparł Duranta. - Postawili dziś sprawę na ostrzu noża. Myślę, że my wykonaliśmy naprawdę dobrą robotę - dodawał KD. Klay Thompson dorzucił 17 "oczek", a JaVale McGee 16. Jak będzie w czwartym meczu finału Konferencji Zachodniej? Odpowiedź z poniedziałku na wtorek, a początek o godzinie 3:00 czasu polskiego.

San Antonio Spurs - Golden State Warriors 108:120 (33:29, 22:35, 33:36, 20:20)
(Ginobili 21, Aldridge 18, Simmons 14 - Durant 33, Curry 21, Thompson 17)

Stan rywalizacji: 3-0 dla Warriors

Komentarze (2)
avatar
No handlebars
21.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bez Leonarda to de blada. Sądzę, że w tym roku zagrają 2 drużyny które do finału przystąpią z bilansem 12:0