Michał Fałkowski: Czy to było łatwe zwycięstwo?
Tommy Adams: Nie, z pewnością wygrana nie była łatwa. Wynik nie odzwierciedla tego, jak ciężka to była dla nas batalia. Twierdzę nawet, że mimo wysokiego zwycięstwa, nadal jest parę rzeczy, nad którymi musimy popracować. Ciągle zdarzają się nam momenty przestoju, kiedy tracimy zbyt wiele łatwych punktów.
Co zatem zadecydowało o waszym zwycięstwie?
- Kluczem było to, że wyszliśmy na parkiet w pełni skoncentrowani tylko z jedną myślą w głowach: "nadać tej serii ton". Chcieliśmy od samego początku grać bardzo twardo w obronie, bo wiedzieliśmy, że tylko szczelna defensywa może dać nam prowadzenie 1-0. I myślę, że udało nam się zrealizować założenia. Generalnie jest tak, że jak drużyna zakwalifikowała do fazy play-off z wysokiego miejsca, nie powinna zmieniać zbyt wielu rzeczy, bo wszystko idzie w dobrym kierunku.
Polpharma od samego początku starała się grać tak szybko, jak to tylko możliwe. Wyglądało to, jak gdyby wasi przeciwnicy wszystkie siły włożyli w pierwsze starcie…
- Rzeczywiście tak to mogło wyglądać. Rzucili się na nas od samego początku, wkładając w niesamowitą energię w każdą akcję. Biegali i biegali, próbując każdy możliwy atak kończyć z kontry. Musieliśmy więc zrobić coś, by przerwać tę ich bieganinę. Dlatego też trener kazał nam zagrać równie szybko, bo mieliśmy większą ławkę i możliwość rotacji. A ja miałem pomagać przy rozegraniu piłki. Myślę, że w drugiej kwarcie, kiedy odskoczyliśmy na kilkanaście punktów, wykonaliśmy naprawdę dobrą robotę.
Myśli pan, że Polpharma będzie w stanie szybko się zregenerować i zagrać tak energicznie dzień po dniu?
- Myślę, że spróbują zagrać coś innego. Nie sądzę, by ich trener kazał im grać taką samą koszykówkę, bo przecież ten pressing na całym boisku kompletnie się nie sprawdził. Jednak to tylko moja subiektywna opinia, która wcale nie musi się zrealizować. Jedno, co jest pewne to, że na pewno się nie poddadzą i zagrają z jeszcze większą motywacją niż w piątek. Musimy być gotowi na to, że intensywność sobotniego spotkania będzie jeszcze większa, bo w przypadku porażki Polpharma będzie miała nóż na gardle.
Poprzez agresywny pressing na całym parkiecie, Polpharma zmusiła pana niejako do grania bardziej jako jedynka, niż dwójka. Jak, według własnej oceny, poradził pan sobie z tą sytuacją?
- To jest niesamowita korzyść dla zespołu, że i ja, i Łukasz Koszarek możemy zajmować się rozgrywaniem. Uzupełniamy siebie, odciążamy siebie i pozwalamy sobie nawzajem odpocząć. Ja zdejmuję presję z Łukasza, a on ze mnie. Moja rola w Anwilu jest nieco inna od tej w Polonii. W Warszawie chcieli żebym zdobywał punkty, tutaj chcą bym rzucał i rozgrywał. Kiedy Łukasz potrzebuje odpoczynku, ja jestem od tego, żeby konstruować akcje. Myślę, że dałem sobie radę, ale w sobotę czeka mnie kolejny trudny mecz i już teraz jestem myślami przy nim.
Prowadzicie 1-0 i choć do końca serii jeszcze daleko, liczycie, że zakończycie ją w trzech spotkaniach?
- Przed piątkowym meczem powiedziałbym, że i my, i Polpharma jesteśmy w stanie wygrać tą serię 3-0. Żeby jednak wygrać trzy mecze z rzędu, potrzeba nie lada koncentracji i przygotowania. Teraz widzę, że to my jesteśmy w korzystniejszej sytuacji. Moim celem jest jednak przede wszystkim awansować do półfinału. Nieważne czy nam zajmie to trzy czy pięć spotkań - ważniejsze żebyśmy my wygrali trzy mecze.
Jedynym zawodnikiem, z którym mieliście trochę problemów był Courtney Eldridge. Amerykanin wielokrotnie mijał pierwszą linię obrony i zdobywał punkty…
- Courtney to bardzo utalentowany koszykarz, a do tego imponuje szybkością i przeglądem parkietu. On jest stworzony do tego, by grać jako jedynka i być prawdziwym mózgiem zespołu, takim przedłużeniem myśli trenerskiej na boisku. Potrafi sam zdobyć punkty, ale i wykreować idealną pozycję partnerowi, dlatego sądzę, że musimy na niego bardzo uważać. Jednakże nie powinniśmy zapominać o innych graczach Polpharmy, bo to zespół złożony z bardzo dobrych zawodników.
Zakończył pan piątkowy występ z dorobkiem 11 punktów, 4 asyst, 4 przechwytów, ale i 3 strat. Można być zadowolonym?
- Można być zadowolonym z jednego, prostego powodu - wygraliśmy i w dodatku zagraliśmy dobre, solidne spotkanie. Oczywiście, jak już wspominałem, nie ustrzegliśmy się pewnych błędów, ale generalnie to był i mój, i zespołu dobry występ, pomimo tego, że niektóre straty były zupełnie niepotrzebne. Play-off to taka faza, gdzie tak naprawdę nie wiesz kiedy skończysz swój udział, dlatego zawsze trzeba grać na najwyższym z możliwych poziomów. Mam nadzieję jednak, że tych meczów w play-off będzie jak najwięcej.