Jakub Artych, WP SportoweFakty: Jak się panu podobały Chiny?
Dariusz Wyka, gracz Asseco: Powiem szczerze, że bardzo. Jest to zupełnie inna kultura. Pierwszy raz byłem w Chinach i mam same pozytywne wrażenia. Jedyny problem to zbyt długi lot, ale można było to wytrzymać.
[b]
Co najbardziej zapamięta pan z tego kraju?[/b]
Na pewno to, że ludzie byli bardzo życzliwi. Przez cały pobyt stworzyli nam miłą atmosferę. Widać, że jest to bardzo przyjazny naród.
ZOBACZ WIDEO: Artur Szpilka: Nie wiem, co będzie dalej (WIDEO)
W Azji zagraliście kilka sparingów, między innymi z Chinami czy USA. Wiadomo jednak, że nie była to reprezentacja Stanów Zjednoczonych A, B czy nawet C.
Zgadza się. Byli to różni zawodnicy, jednak kilku z nich pokazało bardzo wysoki poziom. Praktycznie wszyscy z nich mieli bardzo dobre warunki fizyczne, ponad 2 metry wzrostu. Przez to mieli nieco ułatwione zadanie. Reprezentacja Chin grała już z kolei dużo bardziej poukładaną koszykówkę. Byli to młodzi gracze, którzy bardzo chcieli się pokazać.
Wszystkie sparingi oceniam bardzo dobrze. Zagraliśmy osiem meczów, z czego wygraliśmy pięć. Myślę, że możemy być z tego zadowoleni. Pamiętajmy, że w Polsce mieliśmy tylko cztery dni wspólnych przygotowań. Jak na tak krótki okres czasu, to nasza forma była bardzo przyzwoita. Każdy znał własną rolę na parkiecie i złapaliśmy swój rytm gry.
W kadrze B trenował pan pod okiem Przemysława Frasunkiewicza, z którym współpracował będzie pan również w Gdyni. Jak ocenia pan swój transfer do Asseco?
W Krośnie czułem się dobrze, jednak potrzebowałem nowych wyzwań. Myślę, że jest to dobry ruch, ale na oceny przyjdzie czas dopiero po sezonie. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze wyglądać.
Czym przekonał pana trener Frasunkiewicz?
Bardzo mnie namawiał, abym trafił do Asseco. Często rozmawialiśmy, przedstawił mi swoją wizję gry. Spodobała mi się ta filozofia i podjąłem decyzję o transferze. Wiem czego ode mnie oczekuje, gdyż sam był zawodnikiem. Liczę, że pod jego okiem zrobię kolejny krok do przodu w karierze.
Trudno było opuścić Krosno, w którym był pan ulubieńcem kibiców?
Bardzo trudno. Cały czas mam duży sentyment, grałem w tym klubie cztery lata. Kibice dobrze mnie znali. Wiedzieli nawet jakim samochodem się poruszam i często mnie pozdrawiali. Decyzja była ciężka, ale jest to już zakończony rozdział. Życzę tej drużynie jak najlepiej i niech walczą o wysokie cele.
[b]
Kiedy pojawi się terminarz, to najpierw sprawdzi pan kiedy gracie w Krośnie?[/b]
Dokładnie tak.
A będzie pan dodatkowo zmobilizowany na ten mecz?
Większość zawodników, kiedy gra przeciwko byłej drużynie mówi, że potraktuje to spotkanie jak każde inne. Wiadomo, że gdy do takiego meczu jest trochę więcej czasu, to nie ma większych emocji. Gdy jednak wchodzi się na parkiet, to pojawia się dodatkowe napięcie. Nie będę oszukiwał - na pewno będę bardzo zmobilizowany.