Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Dziewięć tytułów mistrzowskich w PLK, 500 punktów w reprezentacji Polski - te cyfry robią wrażenie...
Przemysław Zamojski, reprezentant Polski: Kocham wygrywać. Kolejne sukcesy są dla mnie motywacją do ciężkiej pracy na treningach. A jeszcze trochę grania przede mną zostało, więc może coś dorzucę. Najważniejsze, żeby zdrowie dopisało. Resztą się zajmiemy.
W Stelmecie BC jest pan jednym z liderów drużyny. W reprezentacji jest pan zadaniowcem. To panu odpowiada?
Oczywiście. To jest reprezentacja Polski i nie ma na co narzekać. Gra w kadrze jest największym wyróżnieniem dla sportowca. To ogromny zaszczyt i tak do tego podchodzę. Liczba minut na parkiecie ma drugorzędne znaczenie. Nie ma znaczenia czy gra się pięć czy piętnaście minut.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski: Zdajemy sobie sprawę z tego, że Dania gra u siebie bardzo dobrą piłkę (WIDEO)
Skupia się pan przede wszystkim na defensywie.
Tak. Zazwyczaj wychodzę na boisko, by powstrzymać groźnych strzelców w zespole rywali. Muszę ich pilnować, ganiać za nimi po zasłonach.
Trudno się przyzwyczaić do nowej roli?
To jest koszykówka - musisz się dopasować. W swojej karierze odgrywałem już sporo różnych ról, więc nie jest to dla mnie duży problem. Widać, że zespoły idą właśnie w tę stronę, pozyskując zawodników, którzy potrafią się odnaleźć w różnych systemach.
Czy w dopasowaniu się do roli zadaniowca pomaga świetna atmosfera, którą udało się wytworzyć na zgrupowaniach kadry?
Mike Taylor wykonał świetną pracę przez te trzy lata. Zaraził nas pozytywnym podejściem do sportu, jak i do życia. Bije od niego optymizm. Dla takiego trenera aż chce się pracować. Nikt właśnie nie myśli o tych minutach czy rolach. Każdy wychodzi i robi swoje na parkiecie. Tematy klubowe schodzą na drugi plan - nikt nie mówi o kontraktach, płatnościach. W takiej atmosferze pracuje się wyśmienicie.
[b]
Panu taka atmosfera chyba idealnie pasuje. W środowisku jest pan znany z tego, że lubi żartować, robić kolegom żarty.[/b]
Lubię sobie pożartować. Nikogo nie oszczędzamy, na każdego znajdziemy jakiegoś "haka". To też buduje atmosferę. Uważam, że kluczową kwestią jest to, żeby wszyscy zawodnicy czuli się komfortowo w zespole.
Na pana też koledzy znaleźli "haka"?
Tak. To działa w dwie strony.
Skąd ten pomysł na ksywkę dla Przemysława Karnowskiego - "Wielki Bizon"?
Kiedyś na jednym z lotnisk była wielka statuetka bizona. Przemek koło niej stanął i nie ukrywam, że można było dostrzec sporo podobieństw. "Wielki Bizon" funkcjonował, ale teraz mówimy na Przemka "Kareem".