Po trzech kwartach tego pojedynku, mało który trener zdecydowałby się postawić na zawodnika niedoświadczonego, który w dodatku w tym spotkaniu do tej pory trafił tylko 2 na 7 rzutów z gry i nie był szczególnie widocznym elementem ofensywy swojego zespołu. Inną taktykę przyjął jednak Henrik Dettmann, trener Finów, który uwierzył w swoją młodą gwiazdę i przyniosło to niespodziewanie korzystne skutki.
Spotkanie pomiędzy Francją a Finlandią na dobre rozkręciło się właśnie w czwartej kwarcie, kiedy gospodarze złapali nieoczekiwany kontakt z jednymi z faworytów całych mistrzostw. "Trójkolorowi" prowadzili już różnicą dziewięciu oczek, ale Finowie nie zamierzali składać broni. Celne trzy punkty Markkanena zniwelowały przewagę Francji do trzech punktów, a młoda gwiazda Chicago Bulls w czwartej kwarcie trafiła już 4 na 5 swoich prób.
Ostatecznie pojedynek zakończył się po dogrywce wygraną Finlandii 86:84, Lauri zdobył łącznie 22 punkty, a mecz zakończył znakomitą skutecznością 7/8 z gry (w całym spotkaniu 9/15). To spotkanie świetnie pokazało kibicom, dlaczego ten 20-letni zawodnik już zdobył angaż w najlepszej lidze świata.
Taka forma Markkanena nie powinna jednak dziwić. Fin jeszcze za czasów gry w juniorskich zespołach udowadniał, że jego talent jest ponadprzeciętny. Kapitalnym przykładem mogą być chociażby zeszłoroczne mistrzostwa Europy do lat 20, w których Finalndia (gospodarz rozgrywek) zajęła przedostatnie, piętnaste miejsce, a Lauri mimo tego okazał się być najlepiej punktującym graczem turnieju.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kubiak: Jako drużyna graliśmy słabo
Gracz Bulls notował wtedy średnio aż 24,9 punktów na spotkanie, a drugi w tej kategorii Matej Svoboda (Czechy) ustępował Finowi o blisko 6 punktów na mecz. Markkanen został wybrany w tegorocznym drafcie z siódmym numerem przez Minnesotę Timberwolves, jednak jako część wymiany z Jimmym Butlerem na czele, od nowego sezonu będzie zawodnikiem chicagowskich byków.
Przed Finlandią teraz drugie spotkanie na EuroBaskecie, w sobotę przeciwko pogromcom Polaków z pierwszej kolejki, Słowenii. Apetyty kibiców gospodarzy z pewnością są teraz zdecydowanie większe, a dla nas to wiadomość o tyle zła, że droga do kolejnej fazy już w tym momencie jest zdecydowanie cięższa, niż zakładano.