NBA: Mistrzowie przegrywają na inaugurację play off

Zdjęcie okładkowe artykułu: Koszulka Boston Celtics, zespołu ligi NBA
Koszulka Boston Celtics, zespołu ligi NBA
zdjęcie autora artykułu

Co łączy Derricka Rose’a i Kareema Abdula-Jabbara? Obaj koszykarze w swoich debiutanckich meczach w play off zdobyli po 36 punktów. Występ legendarnego gracza Milwaukee Bucks miał miejsce w 1970 roku. Tymczasem młodzian z Wietrznego Miasta zaaplikował taką ilość punktów mistrzom NBA we własnej osobie. Porażka Boston Celtics z Chicago Bulls to zdecydowanie najważniejsza informacja z pierwszego dnia play off.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie takiego początku play off spodziewali się sympatycy mistrzów NBA. Boston Celtics w poprzednim sezonie okrutnie męczyli się z Atlantą Hawks, wygrywając dopiero po siedmiu meczach. Czyżby w tym roku miało być podobnie?. Nie ma co prawda Jastrzębi, ale są Byki. I to z Derrickiem Rosem w pełnym gazie. Zdecydowanie najlepszy debiutant bieżących rozgrywek udowodnił, że mimo młodego wieku jest w stanie idealnie kierować drużyną. Jego 36 punktów (12/19 z gry) i 11 asyst pozwoliło koszykarzom z Wietrznego Miasta odnieść niezwykle cenne zwycięstwo. Nie mogło być jednak inaczej, skoro w szeregach obrońców tytułu kontuzjowany jest Kevin Garnett, a pozostała dwójka liderów gra poniżej oczekiwań. Kapitan zespołu Paul Pierce zdobył co prawda 23 punkty, lecz dwukrotnie zawiódł ponad 18-tysięczną publikę. Po raz pierwszy w końcówce regulaminowego czasu gry, kiedy nie trafił najważniejszego rzutu osobistego. Po raz drugi w decydujących momentach dogrywki, kiedy jego próba została zablokowana przez Johna Salmonsa. O występie Ray’a Allena (1/12, w tym 0/6 za trzy!) nie warto nawet wspominać.

Warto z kolei odnotować kapitalną końcówkę w wykonaniu Tyrusa Thomasa. Specjalista od wsadów w szeregach Byków zdobył 6 z 8 punktów Chicago w dogrywce. 23-letni skrzydłowy przez cały mecz miał problemy z przewinieniami, lecz w kluczowych fragmentach okazał się bezcenny dla 6-krotnych mistrzów NBA. W swoim debiucie w play off bardzo dobrze spisał się również Joakim Noah. Syn słynnego szwedzkiego tenisisty zapisał na swoim koncie 11 punktów, 17 zbiórek i 3 bloki. - W miarę upływu czasu emocje zaczęły narastać. Czułem, że moi zawodnicy zrobili krok naprzód i wiedziałem, że przed nami jest ogromna szansa. Cieszymy się z tego zwycięstwa, ale tylko przez chwilę. Trzeba przecież powrócić do dalszej pracy - powiedział Vinny Del Negro, trener Bulls.

Drużynie z Bostonu zabrakło lidera z prawdziwego zdarzenia. Takowy był natomiast w szeregach Cleveland Cavaliers. Murowany faworyt do nagrody MVP za sezon zasadniczy LeBron James zdobył 38 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst, a jego Cavs bez większych problemów pokonali Detroit Pistons. James imponował skutecznością przede wszystkim w pierwszej połowie, kiedy to gospodarze wypracowali sobie ponad 10-punktowe prowadzenie. Piłka zatrzepotała w koszu Tłoków nawet po jego rzucie z połowy boiska równo z końcową syreną w drugiej kwarcie. Co więcej, bardzo dobrze spisywali się "pomocnicy" Jamesa, a cały zespół Cavs popełnił zaledwie 5 strat. - Rzucaliśmy na 46 proc. skuteczność z gry, popełniliśmy tylko 7 strat, a na deskach niewiele ustępowaliśmy rywalom. To powinno się skończyć mniejszą porażką w naszym wykonaniu - podsumował Michael Curry, szkoleniowiec Pistons.

Od 2006 roku Dallas Mavericks nie przeszli ani jednej rundy w play off. Co gorsza, koszykarze z Teksasu od tamtego czasu nie wygrali żadnego meczu wyjazdowego w najważniejszej części rozgrywek. Wszystko wskazuje na to, że obecny sezon może to zmienić. Dallas pokonali na wyjeździe San Antonio Spurs i objęli prowadzenie w starciu 3. i 6. drużyny Konferencji Zachodniej. Wszystko rozstrzygnęło się w czwartej kwarcie, kiedy to goście postawili kropkę nad "i", głównie za sprawą dobrze dysponowanych Josha Howarda i Dirka Nowitzkiego. Świetnie spisali się także rezerwowi Mavs, którzy zdobyli 39 punktów, przy zaledwie 14 ze strony zmienników Ostróg. - To prawdopodobnie najtrudniejszy teren w całym NBA, oprócz parkietu Cleveland Cavaliers. W poniedziałkowy wieczór najpewniej nic się nie zmieni, znów będzie ciężka walka - przyznał Jason Terry, autor 12 punktów dla zwycięzców.

Przez 4 lata Houston Rockets z Tracym McGradym nieudolnie próbowali przebrnąć pierwszą rundę play off na Zachodzie. Teraz, gdy "T-Mac" leczy kontuzję, Rakiety z Teksasu najprawdopodobniej awansują do kolejnej fazy rozgrywek po raz pierwszy od 12 lat! W inauguracyjnym spotkaniu z Portland Trail Blazers podopieczni Ricka Adelmana przez cały czas kontrolowali wydarzenia na parkiecie, a klasą dla samego siebie był Yao Ming. Chiński gigant rozegrał perfekcyjne spotkanie (9/9 z gry, 6/6 z linii rzutów wolnych), notując 24 punkty i 9 zbiórek. Co ciekawe, Azjata wszystkie punkty zdobył w pierwszej połowie, kiedy przewaga goście urosła nawet do 31 "oczek". - To naprawdę przygnębiające, że nie graliśmy w pełni zaangażowani od samego początku. Nie ma żadnego wytłumaczenia dla tego faktu - przyznał Joel Przybilla, center Portland. Wydaje się, że dla koszykarzy Oregonu sam awans do play off jest już bardzo dużym sukcesem. Smugi po raz ostatni w tych rozgrywkach występowali w 2003 roku.

Boston Celtics - Chicago Bulls 103:105 po dogrywce

(R. Rondo 29, P. Pierce 23, G. Davis 18 - D. Rose 36 (11 as), B. Gordon 20, T. Thomas 16)

Stan rywalizacji: 1:0 dla Chicago Bulls

Cleveland Cavaliers - Detroit Pistons 102:84

(L. James 38, J. Smith 13, Z. Ilgauskas 12 (10 zb) - R. Stuckey 20, R. Hamilton 15, R. Wallace 13)

Stan rywalizacji: 1:0 dla Cleveland Cavaliers

San Antonio Spurs - Dallas Mavericks 97:105

(T. Duncan 27, T. Parker 24, M. Finley 19 - J. Howard 25, D. Nowitzki 19, B. Bass 14)

Stan rywalizacji: 1:0 dla Dallas Mavericks

Portland Trail Blazers - Houston Rockets 81:108

(B. Roy 21, G. Oden 15, T. Outlaw 9 - A. Brooks 27, Y. Ming 24, L. Scola 19)

Stan rywalizacji: 1:0 dla Houston Rockets

Źródło artykułu:
Komentarze (0)