W środowy wieczór Rosa przegrała czwarty mecz z rzędu w fazie grupowej Basketball Champions League. Tym razem radomianie ulegli AEK Ateny 92:96, będąc bardzo blisko sprawienia niespodzianki. O losach spotkania zadecydowała dogrywka.
Podopieczni Wojciecha Kamińskiego ponownie, jak to miało miejsce we wcześniejszych pojedynkach Ligi Mistrzów, bardzo dobrze rozpoczęli zawody, prowadząc 20:13 po pierwszej kwarcie. Wykorzystywali swoją mocną broń, którą miały być rzuty z dystansu. Mimo iż w drugiej części gospodarze zniwelowali straty, to punkty Ryana Harrowa i Kevina Puntera pozwoliły wygrywać przedstawicielowi PLK przy zejściu do szatni 43:36.
Drugi z wymienionych zawodników był najlepszym strzelcem gości, zdobywając 23 "oczka". Można mieć jednak zastrzeżenia do jego skuteczności, gdyż wykorzystał zaledwie 8/23 próby z gry, w tym 3/9 z dystansu. Chybił bardzo ważny rzut, który mógł dać Rosie zwycięstwo.
Nic dziwnego, że Punter był mocno rozczarowany po zakończeniu zawodów. - To bardzo trudna dla nas do przyjęcia porażka. Walczyliśmy przez cały mecz i byliśmy bardzo blisko zwycięstwa. Przez praktycznie wszystkie cztery kwarty to my prowadziliśmy, ale ostatecznie nie potrafiliśmy utrzymać przewagi - skomentował.
W podobnym nastroju był Kamiński. - Zagraliśmy naprawdę bardzo dobre spotkanie, ale małe błędy zadecydowały o porażce. To wszystko, ponieważ ciężko powiedzieć coś więcej - trener nie silił się na długie wywody i jakąkolwiek analizę meczu.
Po raz kolejny z dobrej strony zaprezentowali się Igor Zajcew i Michał Sokołowski. Pierwszy zdobył 21 punktów przy bardzo dobrej skuteczności 9/12 z gry, a drugi zapisał na swoim koncie double-double: 13 "oczek" i 11 zbiórek, ponadto miał siedem asyst.
Drużyna z Radomia z bilansem 0-4 zajmuje ostatnie miejsce w grupie C Ligi Mistrzów. Jako jedyna nie odniosła jeszcze zwycięstwa.
ZOBACZ WIDEO: Ogromny błąd rywala dał bramkę Napoli. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]